Z pamiętnika zakochanego Pottera
tytuł: Z pamiętnika zakochanego Pottera
autor: Agee
pairing: HP/SS
gatunek: pamiętnik/( potem ) romans
długość: 6 części ( rozdziałów ) + 2 rozdziały
ostrzeżenia: slash
Dobrze wiemy jak trudne są nieodwzajemnione, skryte miłości. Człowiek dręczy się i nie może przestać myśleć o podmiocie swoich sercowych rozterek.
Harry znalazł na to sposób ( może niezbyt skuteczny, ale lepsze to niż nic ) zaczął pisać pamiętnik. Pozostaje tylko czekać i zastanawiać się jak to wszystko się potoczy...
Część 1
17.06 - 10:12
I znów słyszę jego głos... Cichy i groźny. Mrożący krew w żyłach. Ostry i jadowity. Jak syk węża... I te oczy koloru obsydianu, jak ciemne tunele wsysają mnie i nie chcą wypuścić. Wystarczy jednak zwykłe słowo "Potter" bym powrócił gwałtownie do świata na drogę pt."Koniec marzeń" i opuścił ścieżkę "Nie w tym życiu".
I znów nie ma tej namiętności, która ciągle pałęta mi się w myślach, odrywając mnie od jakichkolwiek innych zajęć.
Ja, Mistrz Eliksirów, sam na sam, w klasie... Nie! Nie myśl o tym! Nie teraz, kiedy on się na ciebie patrzy!
Gdyby tylko wiedział, że myśli Harry`ego Potter`a krążą wokół jego osoby. Tak bardzo odległej i nieprzystępnej.
Niedługo koniec roku szkolnego a ja nie wiem jak wytrzymam bez niego nawet jeden dzień! Chyba zwariowałem ==" Kupię sobie misia. =P
Wzdycham do swojego znienawidzonego profesora! Z jakiego powodu?! Przecież on nawet nie jest atrakcyjny... Prawda? ...
17.06 - 13:30
Rzucam się z impetem na łóżko i przymykam oczy. W głowie krąży mi tylko jedno słowo.
Snape
Snape
Snape...
Przewracam się na bok czekając na porę obiadową. Gdy w końcu znów ujrzę jego twarz. Może tym razem jego spojżenie znów padnie w moją stronę i będę miał okazję zapatrzyć się na chwilę w jego oczy... Aż Ron nie szczurchnie mnie i plując żarciem spyta "Stary zawiecha, czy co?" =="
Dobrze, że nie wie co mi tak naprawdę jest. Trudno mi wyobrazić sobie jego reakcje... Przerabiałem już różne wersje.Od szoku do śmierci z powodu zawału. Jakoś żadna z nich mi nie odpowiadała.
Już nawet nie myślę co by powiedziała na to wszystko Hermiona : "Harry to NAUCZYCIEL ( wtrącenie Rona : To SNAPE! ) obojętnie jak mocno go... kochasz ( Ron : *chichot* ) i tak to nie ma znaczenia! to jet NIEDOPUSZCZALNE".
Wzdycham głęboko i zasłaniam dłońmi twarz pocierajac zmęczone oczy. Może wszystko się jakoś ułoży? ... A jeśli nie... Trzeba będzie w końcu coś z tym zrobić!
17.06 - 22:32
Nie było go ani na obiedzie ani na kolacji... Trochę się niepokoję. Nie spotkałem go na korytarzach ani nie słyszałem by ktokolwiek miał dzisiaj z nim szlaban. Może było zebranie śmierciożerców? Ach... Przeszywa mnie zimny dreszcz na myśl, że stoi teraz przed obliczem Voldemorta i klęczy... Klęczy...? Jakoś nie mogę go sobie wyobrazić tak uległego i poddanego... Severus Snape zawsze kojarzył mi się z symbolem buntu i niezależności... Samodzielności.
Zasypiam z niecierpliwością czekając na jutrzejszy dzień...
Część 2
20.06 - 9:12
Śniadanie... Jedzenie... Snape wlepiający we mnie swoje czarne ślepia... Nie ma to jak dobry początek dnia. Dzisiaj pierwsze mamy eliksiry. Dwie godziny! Merlinie ratuj! Jeszcze jeden podobny incydent ( jak wczoraj ) i umre T.T No tak... Wczoraj...
***
Byłem w bibliotece z Ronem i Hermioną. Zamyśliłem się i nie zauważyłem kiedy wyszli O.o PRZYJACIELE, heh. Zapatrzeni w siebie jak sroka w gnat ==" A ja zostałem sam jak palec. Na dodatek zasiedziałem się i nie spostrzegłem, że jest już tak późno. Zabrałem swoje rzeczy i ruszyłem ku wieży. Oczywiście wciąż myślałem o rodzaju uczuć jaki żywię do Nietoperza i nie zauważyłem jak wpadłem na kogoś. Okazało się, że tym kimś był Mistrz Eliksirów. Leżałem na nim i patrzyłem z bliska na jego twarz, która była ode mnie o kilka centymetrów. Profesor też wydawał się być nieco otępiały. Być może powodem był szok albo to, że poczuł moją erekcję wbijającą się w jego udo. Rzecz jasna, musiałem się upokorzyć. Zalałem się iście czerwonym rumieńcem i niezdarnie wstałem z obiektu moich jakże głębokich westchnień. Przez chwilę wydawało mi się, że jego policzki również pociemniały ale nie zdąrzyłem się przyjżeć, ponieważ Snape odwrócił się na pięcie i odszedł falując swoją czarną szatą, zmiatając przy okazji kurz. Teraz już wiem czemu dogaduje się z Filchem. - uśmiechnąłem się pod nosem.
***
No więc dzisiaj czuję się niezręcznie pod tym mrocznym rentgenem ==" Sam nie wiem czy dożyję dokońca tych lekcji...
20.06 - 9:30
Sala eliksirów Severusa Snape`a. I on sam we własnej osobie. Patrzy się teraz na mnie i z jadowitym sykiem ofiarowywuje mi kolejne upokarzające słowa. Jednak nie obchodzi mnie to. Nie wsłuchuję się w to, co mówi. Tylko w dźwięk jego głosu. Taki ostry i niebezpieczny.
Kocham ryzyko - myślę ironicznie i uśmiecham się do Nietoperza. Przez chwilę na jego twarzy widoczne jest zaskoczenie. Cóż... Chyba mu się nie dziwię.
Milknie i zwraca uwagę na innego biednego ucznia. Nie umyka mojej uwadze jednak, że kątem oka obserwuje mnie z zainteresowaniem.
Czyżby wreszcie zareagował na moje zaloty? - uśmiecham się do siebie. Taaa. Może i ta lekcja nie była taka zła?
Część 3
22.06 - 19:00
Jak mogłem być takim idiotą? Jak mogłem nie zauważyć??!! Przecież to było tak cholernie oczywiste...
Powinienem był pochwalić nową fryzurę Hermiony.
Teraz chodzi naburmuszona i nie zwraca uwagi na moje przeprosiny. Czuję się jak porzucony pies. Ale bardziej żal mi Rona, który siedzi teraz w kącie pokoju, byle tylko nie rzucić się jej w oczy. W takich wypadkach cieszę się, że jestem gejem.
Chłopak by nie przywiązywał takiej uwagi do jakichś bzdurnych szczegółów. A tym bardziej nie obrażałby się o to, że jego partner zapomniał TO skomplementować.
Ciekawe jak zareagowałby Snape, gdybym pochwalił jego fryzurę. ( Ciekawe jakby zareagował Ron... Nie licząc napoju cieknącego mu z nosa ze śmiechu. )
Od razu przypomniały mi się te jego głupkowate kawały, jak pewnego wieczoru wyskoczył z łazienki i "celując" w nas kolorową butelką krzyczał 'mam szampon i nie zawaham się go użyć'.
A ja się z tego śmiałem.
Ba.
Byłem bardziej czerwony niż przypominajka Neville`a.
Ciekawe czy mój tata też się tak znęcał nad nim. Czy prawił mu chamskie komentarze i wyśmiewał przy całej szkole? Czasem aż chcę do niego pójść i go o to zapytać, ale wiem, że już bym nie wrócił do dormitorium. Życie mi jeszcze miłe. Jeszcze. Bo to, co do niego czuję, rośnie każdego dnia. Czy on spostrzegł moje ukradkowe spojrzenia? Lub jak to nazywa Ron 'zawiechy'?
... Czy ja naprawdę się tak na niego gapię?! Merlinie...
Dla mnie to kilka sekund, dla innych kilkanaście minut. Ale oni tego nie zrozumieją. Za każdym razem, gdy moje oczy natrafiają na tą bladą, beznamiętną twarz mam ochotę zrobić mu zdjęcie i przed zaśnięciem uczyć się na pamięć każdego, nawet najmniejszego szczegółu.
Niedługo wyjeżdżam...
Siedzę teraz tu, na wieży astronomicznej i oglądam niebo. To takie uspokajające. Widok małych, świecących kropek zebranych wokół tej największej i najjaśniejszej.
Srebrny rogalik wisi tak wysoko w górze zsyłając na ziemię delikatne smugi światła. Wiatr wieje łagodnie, odgarniając czarne kosmyki z mojej twarzy. Czy to właśnie tak jest, gdy jest się zakochanym? Jak po zażyciu eliksiru szczęścia i jednocześnie dogłębnej rozpaczy?
Zamykam oczy próbując poukładać swoje myśli. Ostatnio staje się to coraz trudniejsze.
22.06 - 22:00
Merlinie, już dziesiąta! Jeśli Filch mnie przyłapie... A zresztą. W końcu i tak za cztery dni stąd odchodzę.
23.06 - 7:00
Merlinie, spotkałem go! Wczoraj! Czuję jak moje policzki wciąż palą przez to, co wczoraj zrobiłem...
Wiedziałem, że to moja ostatnia szansa... Pocałowałem go! To było takie... Szybkie! Ale miałem wrażenie, że moje usta nigdy nie były gorętsze. To nie był tak do końca pocałunek...
Tylko muśnięcie. Takie delikatne. Jednak, jeśli to wywołało na mnie takie wrażenie, ciekawe, co by było gdyby... Och, bogowie!
Ciekaw jestem, jaka była jego reakcja. Nie zdążyłem jej przyuważyć, bo moje nogi poniosły mnie pędem do dormitorium. Byle dalej od tych ciętych słów czekających tylko na wyrwanie się z warg, które... Które dotknęły moich. Przez tę jedną, jedyną sekundę.
‘Ale jaką podniecającą...’
Część 4
23.06 - 13:00
Nie było go na śniadaniu. Z jednej strony się cieszę, nie wiem jak wytrzymałbym, choć minutę pod jego mrocznym spojrzeniem. Staram się zachowywać tak, jakby nic się nie stało, ale to strasznie trudne! Jak ktokolwiek, kto pocałował Snape'a ma się czuć tak jak wcześniej?! Zresztą nigdy takiej osoby nie spotkałem. Może jestem pierwszy? Uh... Nie. Wątpię w to. Na pewno ktoś wcześniej chciał się dorwać do szat Mistrza Eliksirów. Może po prostu nie zauważyłem? A może on kogoś ma? Albo... Jeśli on nawet nie lubi mężczyzn... Nie! To przecież niemożliwe! Już by jakoś zareagował! Skorzystałby z mojej głupoty by się ze mnie nabijać! Musi być w tym coś więcej... A ja zamierzam dowiedzieć się co!
23.06 - 20:00
Nie było go na obiedzie, lecz na kolacji spostrzegłem jak siada do stołu. Moje serce od razu zabiło szybciej. Nie spoglądał na mnie. Ani jednego razu! Jednego cholernego razu! Jak on śmie?! Zazwyczaj wgapia się do woli! Dlaczego teraz, kiedy tego tak strasznie chcę, on po prostu mnie olewa?! On to najnormalniej w świecie specjalnie robi! Założę się, że gdybym poszedł do Wielkiej Sali nago byłby chyba jedyną osobą wpatrującą się w inne miejsce niż Sami Wiecie Co. Pewnie w talerz albo sufit albo po prostu wyszedłby z pomieszczenia. Ba! Może nawet ominąłby mnie perfidnie tylko po to by dać mi znać, że absolutnie go nie interesuję! Życie bywa okrutne - pisałem już to?
23.06 - 22:30
Nie mogę zasnąć. Po raz setny w tym roku. Ziewam, co chwilę, ale moje powieki nie chcą się zamknąć na więcej niż dwie minuty. Nogi aż mnie świerzbią by wyjść na korytarz, w dół, do lochów. Albo, chociaż wyjść gdzieś, gdzie on mógłby mnie 'złapać'. W głębi czuję, że nie powinienem tego robić. Zrobię z siebie tylko jeszcze większego głupka. Rany! Jak osoba w jego wieku może zachowywać się jak nastoletni dzieciak?! Czemu po prostu nie podejdzie do mnie i nie spyta 'co to miało znaczyć, Potter?!'. Przecież jest taki pewny siebie. Dlaczego to ja zawsze dostaję te najgorsze role. Harry Potter, Chłopiec Który Musi Zrobić Kolejny Pierwszy Krok.
24.06 - 14:00
Trwają przygotowania do uczty pożegnalnej. Wszystkie dziewczyny już powoli zaczynają sie rozklejać. Chyba powinienem uprzedzić Dumbledore'a by przy każdym stole znajdowało się przynajmniej dwadzieścia paczek chusteczek. Jak ja nienawidzę pożegnań... Tym bardziej, że będzie ono związane z utratą jakichkolwiek szans na zdobycie Mistrza Eliksirów.
Część 5
24.06 - 18:00
Już czas. Wszyscy uczniowie zgromadzili się w Wielkiej Sali by nas pożegnać. Trudno zgadnąć czy się cieszą czy wręcz przeciwnie. Może po prostu to radość nadchodzących wakacji? Zero lekcji do odrobienia, zero wrzeszczących nauczycieli, zero Snape'a... Ale mi tego będzie brakować. Cholernie.
Dumbledore i te jego przemowy. Czy ten starzec nigdy nie pojmie, że to powinno trwać nie więcej niż pięć minut? Czuję się jak wtedy, w kościele gdy ciotka Petunia kazała mi do niego chodzić. Byle tylko nie zamykać oczu... Zawsze dokładnie przyglądałem się wtedy architekturze budynku. Rany, ja go znałem chyba na pamięć!
Właśnie Ron spytał co tak bazgrolę w tym zeszycie. Sam naprawdę tego nie wiem. Myślałem, że to jakoś mi pomoże. Wyzwolę swoje emocje, swoje uczucia do niego. Ale do jasnej cholery ileż można pisać, że mi na nim zależy! Zresztą będę jedyną osobą, która go przeczyta... Chyba, że... Nie. To stanowczo kretyński pomysł. Gdyby ON to zobaczył ściął by mi głowę... Albo coś innego. Uh. Wolę o tym nie myśleć. Chociaż z jednej strony to bardzo podniecające. Myśl o nim, dotykającym... NIE! Merlinie zmiłuj się nade mną. Jeśli to potrwa dłużej skończę w św. Mungo.
25.06 - 10:00
Wczoraj znów chciałem pochodzić po korytarzach. Chciałem znów na niego natrafić. Jednak Ron zagadał mnie, opowiadał o swoich planach. Nie wiem dlaczego, jednak strasznie zabolało mnie to, co słyszałem. Rodzina, dom, dzieci... Miłość. Zacząłem rozmyślać jakby to było, gdybym był razem z nim. Czy to by się udało? Czy adoptowalibyśmy dzieci? Czy on je wogóle lubi?! I wtedy to do mnie dotarło - przecież ja go prawie wcale nie znam. Już wcześniej o tym rozmyślałem, ale teraz to było tak potężne, tak prawdziwe. Dlaczego tak bardzo zależy mi na kimś, jeśli nawet nie wiem jaką pija herbatę czy co najbardziej lubi jeść? Czemu to uczucie się nie zmniejsza... tylko rośnie? Jak bardzo zachęcające jest to ile mogę się o nim dowiedzieć... Poznawać po kawałku, układać jak puzzle...
25.06 - 21:00
Jutro wyjeżdżam. Chcę po raz ostatni iść pochodzić po hogwarckich korytarzach. Ostatni raz poczuć zapach wilgoci i stęchlizny. Podotykać kamiennych ścian i wyglądać przez stare, zamkowe okiennice.
Dziś jest pełnia... Czarodzieje uważają, że właśnie podczas takich nocy rozkwitają najpiękniejsze romanse.
Część 6
25.06 - 22:00
Moje kroki ledwo było słychać. Delikatne echo odbijało się od ścian napawając mnie lękiem i smutkiem. Dźwięk ten, rozchodzący się w ciszę, serce tłukące się szybko ze strachu przed złapaniem.
Jak bardzo będzie mi tego wszystkiego brakować! Być może tu wrócę. Ale to nigdy nie będzie takie samo. Nigdy tak, jak teraz. Nigdy.
Co z tego, że moja noga tu postanie, jeśli nie będzie już odziana w szkolny uniform? Jeśli nie będę świadomy tego, ze za chwilę zacznie się lekcja. Jeśli nie usiądę znów w ławce czekając na NIEGO.
Siedzę przy lodowatej ścianie, jednak nie czuję zimna. Już nic nie czuję. Nie chcę tego. Bo gdy zacznę już nie przestanę, a moje serce rozpadnie się na kawałki.
Czekam na niego. Często tędy chodzi. Nadsłuchuję kroków, jednak nic nie słychać. Będę tu trwał choćby do rana. Aż pierwsze promienie pojawią się na ziemi - będę czekać.
26.06 - 02:30
Oczy pieką mnie, jestem strasznie senny. Nikt nie zjawił się tutaj. Nawet pani Norris postanowiła dać sobie dzisiaj spokój. To wszystko zaczyna mnie irytować. Chciałbym zejsć do lochów i wywlec go z łóżka.. Albo do niego dołaczyć.
Ręce trzęsą mi się. Sam nie wiem czemu. Może ze strachu? Że moja ostatnia szansa przepadła? A może jednak chłód zaczął do mnie docierać? Wszystko do mnie dociera... To, że jestem idiotą. To, że jestem żałosny. To, że to wszystko tylko marzenia i to jeszcze niemożliwe do spełnienia. I to... To, że przecież Snape mnie nienawidzi. Zawsze tak było!
Wstaję. Nie będę tu bezczynnie trwał jak jakiś opuszczony szczeniak. Nie jestem taki! Potrafię sobie dać radę. ... Prawda?
Część 7 [rozdział 1]
Postanowił jednak jeszcze chwilę poczekać. Usiadł ponownie na lodowatej podłodze wyobrażając sobie, że otaczają go ciepłe ramiona Snape’a. Nawet nie zauważył jak podmiot jego marzeń podchodzi do niego i mówi ściszonym głosem:
- Potter – Jego nazwisko wypowiedziane tak oschle i beznamiętnie sprowadziło go szybko na ziemię. Odwrócił się szybko by natknąć się na niewzruszoną postać Mistrza Eliksirów.
- Profesorze – przywitał się ostrożnie, nie wiedząc, co ma powiedzieć.
W głowie przewijało się jedno z ulubionych powiedzeń Dumbledore’a „uważaj, o co prosisz, bo może się to spełnić.”. Napiął wszystkie mięśnie przygotowując się na potoki ciętych słów, wypowiedziane tym pięknym barytonem. Lecz one nie nadeszły.
Snape po prostu patrzył się na niego. To było jeszcze gorsze niż gdyby trząsł się z gniewu. Wyglądało to tak, jakby Harry dla niego nie miał nawet najmniejszego znaczenia. Jakby mówiąc jego nazwisko stwierdzał fakt. Ani krzty uczucia.
- Możesz już wrócić do dormitorii. – rzekł po chwili nadal z taka samą obojętnością.
- „Już”? – spytał zaskoczony słowami Snape’a. Czyżby wiedział, że Harry na niego czekał? Jednak... Jeśli to wiedział, dlaczego więc nie zostanie, nie porozmawia..?
Zagryzł nerwowo wargę mając nadzieję, że nagły ból powstrzyma łzy, lśniące już w jego oczach. To bolało. I to bardzo. Nie miał pojęcia, dlaczego to robi, co nim kieruje... Podniósł się z ziemi i uniósł nieznacznie głowę starając się odgadnąć, co czai się w źrenicach o barwie obsydianu. Chciał skruszyć lód, który się w nich znajdował. Pragnął tego jak nic innego na świecie. Zbliżył się odrobinę bardziej, jednak profesor nie zareagował. Patrzył się bezlitośnie na niego. Ich twarze dzieliły niecałe dwa centymetry. Mógł poczuć oddech Snape’a na swoich zaciśniętych wargach. Zanim zdążył przemyśleć zaistniałą sytuację, przytknął swoje usta do tych drugich, chłodniejszych i delikatniejszych. Odsunął się po chwili czekając na „werdykt”.
- Czy już dostałeś to, czego chciałeś? – zapytał lodowato starszy czarodziej.
Słowa te były niczym sztylet przebijający jego, wystarczająco już obolałe, serce. Przez chwilę miał wrażenie, że się dusi, ale to tylko cichy szloch wydobywał się z jego ust. Nie zdążył nawet odpowiedzieć. Czarna postać odwróciła się z gracją i odeszła.
Odszedł
Pragnął za nim pobiec, krzycząc, szarpiąc, wszystko byle go zatrzymać. Na nic się to by nie zdało, dobrze o tym wiedział. Nie znał bardziej upartej istoty niż Severus Snape.
Wziął kilka głębokich wdechów. Może wszystko się ułoży... – pomyślał. Jakoś.
***
Szedł szybkim krokiem przemierzając ciemne korytarze. Peleryna powiewała cicho za nim sprawiając, że jego postać wydawała się jeszcze bardziej mroczna i niedostępna. Klął się w duchu za to, co uczynił. Miał szansę pokazać Potterowi, co do niego czuje, jednak nie skorzystał z tego. Wręcz przeciwnie. Odepchnął chłopaka swoją obojętnością. Dopiero przy kwaterach wyrzuty sumienia dały o sobie znać. Chciało mu się wymiotować na samą myśl o wydarzeniach sprzed kilku minut. Zamknął oczy starając się odpędzić uczucie tęsknoty, jednak to nic nie dawało. Uderzył rozwścieczony pięścią w drewniane, potężne drzwi nie zwracając uwagi na piekący ból w zranionej dłoni. Jak oparzony odsunął się od wejścia do swoich pokoi stając na środku korytarza. Nie miał pojęcia, co robić.
Po chwili jednak podjął decyzję i zawrócił. Szedł, o dziwo, jeszcze szybciej niż wcześniej. Chciał biec, jednak nie ufał swoim nogom. Kończyny trzęsły się pod wpływem emocji, które niczym rozwścieczone wilki walczyły ze sobą w jego ciele. Przystanął. Pottera nigdzie nie było. Nie sądził, że czarodziej tak szybko odejdzie. Trochę się zawiódł. Już miał, przegrany i wykończony, zawrócić, gdy jego uwagę przykuł pewien przedmiot. Zwęził podejrzliwie oczy i wziął go ostrożnie do rąk. Był to pamiętnik. Pamiętnik Harry’ego Pottera.
Część 8 [Rozdział 2]
Nie mógł się powstrzymać. To było silniejsze od niego... Chęć poznania uczuć Pottera była tak ogromna i nieposkromiona, iż szybko zwyciężyła z, zazwyczaj niezawodnym, rozumem Mistrza Eliksirów. Przeglądał kartkę po kartce, uważnie czytając każde zapisane słowo. Z początku dostrzegał wiele skreśleń, jakby chłopak sam nie wiedział, czego chce... Jednak im bardziej zbliżał się do końca tym zdania zdawały się czytelniejsze. I jego nazwisko. Pisane z taką precyzją... Westchnął, myśląc o tym, co w tej chwili mogłoby znaleźć się na pustych kartkach pamiętnika. Złość, nienawiść, smutek... Zamknął oczy chcąc odegnać to dziwne uczucie, które nawiedziło jego serce. Był tak blisko, te słodkie wargi już dotykały jego własnych, wystarczyło tylko...
- Dość! – krzyknął rzucając pamiętnik o ścianę.
No i stało się. Severus Snape wreszcie stracił cierpliwość. Dzisiaj wszyscy uczniowie wyjeżdżali. Potter miał opuścić to miejsce być może na zawsze... Jednak on nie pozwoli, by kolejny raz jego głupota pozbawiła go szansy na szczęśliwe życie.
Wyszedł z komnat przed godziną dwunastą.
Może jeszcze zdążę. – pomyślał. Kroczył szybko w stronę wyjścia, gdy nagle na jego drodze stanął... Albus Dumbledore.
- Gdzieś się spieszysz, Severusie? – spytał dyrektor uśmiechając się pogodnie.
Mistrz Eliksirów wziął głęboki oddech. Och, miał taką ochotę przywalić temu staremu prykowi. Jednak nie przesadzajmy, walczy o miłość, nie wywalanie z pracy. Ona może mu się jeszcze przydać...
- Tak, Albusie, spieszę się. – powiedział i, nie czekając na odpowiedź Dumbledore’a, ominął go wychodząc z zamku.
Czemu jego nogi tak wolno się poruszają? Przeklął w myślach i krzyknął:
- Accio miotła!
***
Zostawienie pamiętnika to była jego ostatnia szansa. Miał nadzieję, że Snape znajdzie go i zrozumie... Jednak wybiła godzina dwunasta. Za kilka minut miał się pojawić pociąg, a Mistrza Eliksirów nigdzie nie było widać. Nagle usłyszał pisk jakiejś dziewczyny...
- Śmierciożercy!
Wszyscy zaczęli się z niepokojem rozglądać, w końcu ta sama czarownica wskazała na niebo, jęcząc coś z przerażeniem.
- To nie śmierciożercy, Hanno. – powiedział Dean przyglądając się czarnej postaci, pędzącej na miotle w stronę peronu. – To jakiś mężczyzna.
- Ale mi sensacja! – prychnął jakiś Ślizgon. – Jakbyście nigdy nie widzieli człowieka na miotle!
Harry zmarszczył brwi chcąc bliżej przyjrzeć się tajemniczej postaci. W tej samej chwili szczęka opadła mu ze zdziwienia, gdy rozpoznał ciemne szaty i rozwiane, czarne włosy swojego profesora...
- Jasna cholera... To Snape! – wyszeptał do niego równie zaskoczony Ron.
***
Widział tłum uczniów czekających na nadjeżdżający pociąg, jednak nie był w stanie dostrzec w nim Pottera. Za jakieś kilka minut powinien wylądować... Ale przecież nie może pokazać się tak przed tymi dzieciakami! Co to, to nie!
Tak więc wylądował między drzewami i ruszył na peron...
Gdy tam dotarł większość uczniów siedziała już wygodnie w swoich przedziałach, rozejrzał się uważnie próbując odnaleźć czarną czuprynę i okrągłe okulary. Ani śladu. Podszedł więc do Panny Wszystkowiedzącej siedzącej na ławce i zaczytanej w jakiejś grubej lekturze.
- Panno Granger – powiedział chłodno, chcąc zwrócić jej uwagę.
- Profesor Snape? – zdziwiła się Gryfonka odkładając na bok książkę.
- Wiesz może, gdzie jest pan Potter? – spytał starając się brzmieć neutralnie.
Dziewczyna zdziwiła się jeszcze bardziej, jednak po chwili wzruszyła ramionami.
- Nie widziałam go od kilkunastu minut. Być może jest już w pociągu.
- Szuka pan Harry’ego? – doszedł do niego głos Weasley’a.
Odwrócił się i spojrzał groźnie na rudzielca.
- Jak widać szukam.
- Harry... Ee... On jest tam – wskazał palcem w stronę lasku. – Poszedł tam na chwilę by... by... Się przejść. – skończył w końcu wyglądając na nieco zakłopotanego.
***
- Ron.
- Tak, Harry?
- Gdyby Snape mnie szukał… Powiedz mu, gdzie jestem – powiedział cicho Harry odchodząc. Weasley przyglądał się jak jego przyjaciel wchodzi między drzewa i znika.
Gryfon usiadł na starym pniu mając nadzieję, że Mistrz Eliksirów przyleciał tu dla niego. Może zmienił zdanie? Może jego plan wypalił i Snape chce z nim być?
- Kogo ja oszukuję – szepnął po chwili, ukrywając twarz w dłoniach – jakby mu na mnie zależało... Jestem idiotą. Teraz będzie mógł wyśmiewać się ze mnie przez całe lato... A może i dłużej! Kto wie, może odda to nawet Skeeter. „Harry Potter szaleńczo zakochany w swoim profesorze!”.
- Nie powiem, ciekawy byłby ten artykuł. – usłyszał za sobą drwiący głos Mistrza Eliksirów.
- Jesteś! – wykrzyknął zaskoczony odwracając się gwałtownie w stronę czarodzieja.
Nie powiedział już nic więcej, gdyż ciepłe usta przykryły jego własne. Z początku stał sztywno, nie wiedząc, co robić, po chwili jednak objął ramionami czarną postać i wtulił się w nią chcąc połączyć ich ciała na wieki. Poczuł jak gorący język wślizguje się między jego wargi rozprowadzając w jego żyłach żywy ogień.
Gdy w końcu pocałunek dobiegł końca stali przez chwilę wtuleni w siebie jak by czas przestał istnieć...
Patrząc głęboko w czarne oczy, Harry wyszeptał:
- Czy to oznacza, że odzyskam swój pamiętnik?
- O nie, panie Potter. Czas na moją wersję.
Na twarzy Severusa Snape’a pojawił się diabelski uśmieszek.
End.