KURIER
KURIER CHICAGO
11-17 czerwca 2010 r.
TRAGEDIA W SMOLEÑSKU - TRAGEDIA W SMOLEÑSKU - TRAGEDIA W SMOLEÑSKU - TRAGEDIA W SMOLEÑSKU
Rafaû Klimuszko
emocjonalnym podejsciem do poli-
tyki. Póû biedy, gdy dotyczy to roze-
mocjowanych paº, gorzej gdy doty-
ka to sterników polityki czy caûych
spoûeczeºstw. W Warszawie jeszcze
w dniu 3 wrzeÀnia 1939 roku odby-
waûa siÅ wielka demonstracja (ponad
300 tys. ludzi) i tûum Polaków wiwa-
towaû na czeÀå Francji i Anglii... Nie
rozumieli oczywiÀcie, Òe brytyjskie i
francuskie gwarancje dla Polski to
wyûâcznie dyplomatyczny blef bez
pokrycia i celowe dziaûanie, by Hit-
lera skierowaå na PolskÅ. Co miaûo
Anglii i Francji daå czas na dozbro-
jenie. Pierwotny plan wojenny III
Rzeszy zakûadaû bowiem nagûy atak
na FrancjÅ w sierpniu 1939 roku.
Niemieckie kolumny zmotoryzowa-
ne miaûy po prostu bez wypowiedze-
nia wojny wjechaå poprzez BelgiÅ do
Francji i jechaå do ParyÒa. A we
wrzeÀniu Luftwaffe miaûa siÅ przeba-
zowaå nad kanaû La Manche. Pier-
wszâ porcjÅ 40 nowoczesnych samo-
lotów myÀliwskich (40 sztuk Haw-
ker Hurricane) RAF otrzymaû dopie-
ro w styczniu 1940 roku... Gdyby do
powietrznej bitwy o AngliÅ doszûo
rok wczeÀniej niÒ doszûo... Oczywi-
Àcie, ten najbardziej korzystny wa-
riant rozegrania II wojny Àwiatowej
ginâce Wojsko Polskie uniemoÒliwi-
ûo Hitlerowi definitywnie, co akurat
krwawy wariat z Berlina rozumiaû i
w miarÅ upûywu czasy narastaû jego
nienawiÀå do Polaków. Fakt, Òe
Kampania wrzeÀniowa zmieniûa za-
sadniczo losy tej wojny, do tej pory
w Òaden sposób nie jest w dysku-
sjach na temat przebiegu II wojny
naleÒycie podejmowany, a Polakom
nie jest oddana naleÒna im zasûuga i
chwaûa. Niestety jest to prawda.
Gdyby nie polski wrzesieº 1939 ro-
ku, nie byûo by D-Day w Normandii,
nie byûoby kontroli szlaków wo-
dnych Àwiata przez aliantów, Anglia
byûaby zwasalizowanym sojuszni-
kiem Hitlera, dostaw z USA do So-
wietów teÒ by nie byûo, itp. itd. Ale
czy rzâd RP w roku 1939 dziaûaû pra-
widûowo, czy daû siÅ oszukiwaå, wy-
korzystywaå i nabieraå? Sûowem,
czy dziaûaû z wûaÀciwâ troskâ o kraj,
czy teÒ z emocjonalnâ gûupotâ? Od-
powiedÎ zawiera siÅ w sûowach wi-
cepremiera Eugeniusza Kwiatkow-
skiego wypowiedzianych na wiecu
w Budgoszczy w dniu 25 sierpnia
1939 roku: “Wojny Òadnej nie bÅ-
dzie. Bo przecieÒ gdyby Hitler roz-
pÅtaû teraz wojnÅ, to znowu byûaby to
wojna Àwiatowa, a tÅ Niemcy znowu
musiaûyby przegraå!” O Òaûosny ra-
cjonaliÎmie (w wersji, którâ nazwaû-
bym “naiwnâ”) - a gdzie rola sza-
leºstwa w historii? I tyle byûoby w
temacie Polaków “uprawiania” po-
lityki...
go pilot automatyczny prowadzi sa-
molot do lâdowania. Bowiem przed
podejÀciem do lâdowania kapitan sa-
molotu wûâcza “pilota automaty-
cznego” i te urzâdzenie juÒ bezbûÅ-
dnie prowadzi maszynÅ na lotnisko.
Chyba, Òe sygnaûy satelity nawiga-
cyjnego, którymi “pilot automaty-
czny” siÅ kieruje - zostajâ sfaûszo-
wane...
Tu muszâ paºstwo wiedzieå, Òe
urzâdzenie do faûszowania danych
satelitów nawigacyjnych jest od po-
nad 10 lat znane w technice wojsko-
wej. To waÒne urzâdzenie, ono spra-
wia, Òe np. naprowadzana rakieta nie
trafi w cel, samolot wroga rozwali siÅ
przy lâdowaniu, itp. Urzâdzenie ta-
kie popularnie nazywa siÅ “ M E-
CON”. Ma ono postaå przedmiotu
rozmiarami podobnego do paczki
papierosów. Wychwytuje ono sygnaû
satelity i przetwarza na sygnaû o sil-
niejszej mocy, jednoczeÀnie przesu-
wajâc parametry celu do 30 metrów.
Takiej róÒnicy urzâdzenia kierujâce
(w tym pilot automatyczny) nie sâ w
stanie zidentyfikowaå. Efektem bÅ-
dzie jednak, Òe obiekt “naprowadza-
ny” danymi satelitarnymi - poleci
jednak w inne miejsce! I np. nie tra-
fi: czoûgu, okrÅtu, budynku... Albo
samolot “nie trafi” w lotnisko.
“MECON” ma zasiÅg dziaûania do
100 km, wystarczy np. powiesiå ta-
kie urzâdzenie na gaûÅzi drzewa w
pobliÒu lotniska. TechnologiÅ budo-
wy takich urzâdzeº posiadajâ wszyt-
skie waÒniejsze armie Àwiata. Polska
teÒ. W USA i w UE powoûano teÒ
specjalne zespoûy badawcze, by o-
pracowaå sposób przeciwdziaûania
MECON’owi. Bowiem w dniu, w
którym taka zabawka trafi do râk ter-
rorystów - samoloty pasaÒerskie
przestanâ lataå.
To co powiedziano powyÒej jest
pewne. Podpuûkownik Arkadiusz
Protasiuk podchodzâc do lâdowania
w warunkach pogorszonej wido-
cznoÀci (mgûa dopiero siÅ tworzyûa),
po prostu wûâczyû pilota automaty-
cznego - jak zresztâ byûo do przewi-
dzenia, Òe tak zrobi. Nadto w sprawie
wypowiedziaûo siÅ z wûasnej woli
trzech ekspertów lotnictwa: rosyjski,
amerykaºski i niemiecki. Ci dwaj o-
statni to prawdzie miÅdzynarodowe
sûawy tej branÒy. Wszyscy jednozna-
cznie wypowiedzieli siÅ, Òe samolot
leciaû w oparciu o sfaûszowane dane
satelitarnego systemu naprowadza-
nia. PrzesuniÅcie toru lotu i tor ideal-
nie pasujâcy do prawidûowego kory-
tarza, tyle Òe “przesuniÅty” - nie po-
zostawiajâ innej moÒliwoÀci.
Tu moÒemy dodaå w formie dy-
gresji, Òe jeÒeli samolot zdecydowa-
nie przechyliû siÅ na lewe skrzydûo,
jest moÒliwâ hipoteza, Òe w samolo-
cie “uruchomiûo siÅ” dodatkowe u-
rzâdzenie blokujâce sterowanie ma-
szynâ. W Tu-154M moÒna takie za-
instalowaå, istnieje taka techniczna
moÒliwoÀå. O tej sprawie wypowie-
dziaû siÅ najlepszy polski ekspert od
katastrof lotniczych. Ale to hipoteza.
Po drugie: Kadûub samolotu zo-
staû rozerwany poprzez eksplozjÅ
bomby izowolumetrycznej. To zara-
zem pierwszy przypadek w historii,
gdy uÒyto takiej broni w zamachu.
Dotychczas nie zdarzyûo siÅ to nigdy
wczeÀniej.
Dodajmy, Òe podpuûkownik
Na zdjêciu szcz¹tki samolotu TU-154M na miejscu wypadku w Smoleñsku.
Fot.: RZ
Styl wiÅkszoÀci wypo-
wiedzi publicznych
w Chicago na temat
zamachu na prezydenta
Polski w dniu 10 kwie-
tnia 2010 roku w Smo-
leºsku - niestety chluby
Polonii w Chicago
nie przynosi. Nawet re-
nomowane i opiniotwór-
cze radia i ich wûaÀci-
ciele wypowiadali siÅ
w sposób, nazwijmy to:
nieco Òenujâcy. I co
z tego, Òe wiÅkszoÀå ro-
daków od poczâtku caû-
kiem sûusznie podejrze-
waûa, Òe byû to zamach.
Forma wypowiedzi cza-
sami zupeûnie “kûa-
dzie” treÀå. A niedorze-
cznych wypowiedzi, hi-
potez - tworów wyob-
raÎni podawanych jako
prawdy objawione, ja-
kiegoÀ niepojÅtego roz-
emocjowania... - Byûo
tego co niemiara.
Rzecz w tym, Òe poÒar
emocji moÒe przysûoniå
zdolnoÀå spostrzegania
prawdy, a zacietrzewie-
nie emocjonalne moÒe
sprawiå, Òe cokolwiek
przestanie do nas do-
cieraå. Kto juÒ wszystko
najlepiej wie - przestaje
szukaå... A Òycie w nie-
realnym Àwiecie - a to
bûâd. No i zawsze warto
odróÒniaå trzy sprawy:
rzeczy udowodnione
i pewne, rzeczy praw-
dopodobne mniej
lub bardziej - no i tzw.
czyste hipotezy...
A gdybyÀmy przy okazji nieco
wyroÀli z rozemocjonowanego myÀ-
lenia Polaków i nabyli co nieco po-
stawy poszukiwaczy prawdy - jakÒe
byûoby dobrze. KaÒdy wie, Òe propa-
ganda komunizmu dÅûa ile siû w trâ-
by rozemocjowania (i zarazem “od-
zwyczajania” od myÀlenia) - i to co
mówiÅ, mówiÅ nie dlatego, Òeby kry-
tykowaå Polaków, tylko, Òeby co
nieco na lepsze zmieniå.
Tu nie mogÅ odmówiå sobie kil-
ku ilustracji historycznych dla ilu-
stracji problemu.
Dygresja historyczna
Jeden z najwybitniejszych pol-
skich dziennikarzy i pisarzy XX wie-
ku, Stanisûaw Cat Mackiewicz (o-
statni premier Rzâdu RP w Londynie
w latach 1954-56), opisujâc swoje
wspomnienia z ostatnich dni sierpnia
1939 roku, przytacza dwie sprawy.
W dniu 25 wrzeÀnia sûyszaû on roz-
mowÅ dwóch paº, z których jedna i
druga w optymistycznym nastroju
wymieniaûy uwagi o nadchodzâcej
wojnie. Obie panie byûy zgodne, Òe
Hitler wyglâda jak rozhisteryzowany
fryzjer, a nasze wojsko, które wczo-
raj wymaszerowaûo z koszar, to ho,
ho... To dopiero jest wojsko! W trzy
dni póÎniej uczona pani profesor nie
ukrywaûa radoÀci z podpisania ukûa-
du Ribbentrop-Moûotow, o którym
wûaÀnie doniosûy media. Na cierpkie
pytanie Cat’a Mackiewicza, z czego
wûaÀciwie tak siÅ cieszy, odpowie-
dziaûa: “Jak to z czego? Hitler siÅ w
koºcu skompromitowaû!”
Oba powyÒsze przykûady to do-
bra ilustracja czegoÀ, co nazwaûbym
Zamach
Co jest dzisiaj pewne?
Wydaje siÅ, Òe dwie sprawy.
Po pierwsze: samolot prezydenta
Polski leciaû prawidûowym torem ko-
rytarza powietrznego prowadzâcego
do pasa startowego, tylko Òe w sto-
sunku do tegoÒ korytarza tor lotu byû
“przesuniÅty” o 25 metrów do tyûu
i o 5 metrów w dóû. To zaÀ wskazuje
na jedynâ moÒliwâ przyczynÅ: sfaû-
szowanie danych satelity nawigacyj-
nego, na podstawie sygnaûów które-
11-17 czerwca 2010 r.
KURIER CHICAGO
KURIER
15
TRAGEDIA W SMOLEÑSKU - TRAGEDIA W SMOLEÑSKU - TRAGEDIA W SMOLEÑSKU - TRAGEDIA W SMOLEÑSKU
A. Protasiuk potrafiû skutecznie wy-
lâdowaå. Zabûocone koûa Tu-154M
widoczne na zdjÅciach dowodzâ tego
jednoznacznie. Prawdopodobnie
dzielny oficer, gdy zrozumiaû, Òe sa-
molot jest w trakcie dokonywania
zamachu na Òycie prezydenta - po-
stanowiû “posadziå” maszynÅ na
ziemi jak najszybciej. Teoretycznie
mógû nacisnâå przycisk “GO OFF”
bûyskawicznie zwiÅkszajâcy moc sil-
ników (kaÒdy pasaÒerski odrzuto-
wiec ma taki przycisk umoÒliwiajâcy
wzbicie siÅ do góry w razie proble-
mów z lâdowaniem). Ale wyraÎnie
baû siÅ juÒ cokolwiek dotykaå, a
miÅkkie bagniste podûoÒe i prÅdkoÀå
lotu równa prÅdkoÀci lâdowania da-
waûy realnâ szansÅ osûabienia siûy u-
derzenia i uratowania pasaÒerów. Tu
muszâ Paºstwo Czytelnicy wiedzieå,
Òe Tu-154M ma wyjâtkowo mocny
kadûub. Skûada siÅ on z bardzo sil-
nych podûuÒnic, gÅstych poprzecznic
(wszystkie te elementy sâ wykonane
ze stopów wzmocnionego alumi-
nium) oraz z blachy zewnÅtrznej i
wewnÅtrznej. Sama aluminiowa bla-
cha zewnÅtrzna (dokûadniej takÒe
stop wzmocnionego aluminium) ma
gruboÀå... 5 cm.! Poza tym brak de-
cyzji o wzbiciu siÅ w powietrze prze-
mawia za jednym - piloci juÒ nie
mogli sterowaå samolotem (zabloko-
wane lub czÅÀciowo zablokowane
stery albo sterowanie przejÅte z ze-
wnâtrz). Nadto, kapitan samolotu
majâc ÀwiadomoÀå, Òe jest dokony-
wany zamach, z prawdopodobieº-
stwem graniczâcym z pewnoÀciâ
wolaû “lâdowaå” nieco przed lot-
niskiem - w pierwszym odruchu na
pewno przypuszczajâc, Òe zamachu
dokonujâ Rosjanie! I takie lâdowanie
dajÅ wiÅkszâ szansÅ uratowania Pre-
zydenta! Oddajmy czeÀå pamiÅci
dzielnego oficera, bûyskawicznie i
poprawnie myÀûâcego. Z Prezyden-
tem RP rzeczywiÀcie latali najlepsi!
A poza tym, jeÒeli samolot
“przekrÅciû siÅ na plecy” i tak ude-
rzyû w ziemiÅ - jak wmawia kaskada
kûamstw Partii Oszustów i ubeckie
telewizornie - to dlaczego koûa sâ za-
bûocone?
Nie mógû wiedzieå kapitan pre-
zydenckiego samolotu, Òe w mo-
mencie wylâdowania odpali siÅ zgo-
ûa nietypowy ûadunek wybuchowy,
który rozniesie caûy kadûub w drobne
strzÅpy, nie wiÅksze niÒ 20-30 centy-
metrów. Najprawdopodobniej zre-
sztâ zapalnik byû “wstrzâsowy”,
czyli reagujâcy na silny wstrzâs. A
wszyscy pasaÒerowie zginâ strasznâ
Àmierciâ.
Tu muszâ Paºstwo Czytelnicy
wiedzieå, co to sâ bomby izowolu-
metryczne. Najogólniej biorâc jest to
odpowiednia ciecz pod bardzo wyso-
kim ciÀnieniem. W momencie uru-
chomienia bomby (przewaÒnie jest
to oddzielny wybuch) ta ciecz pod
wpûywem róÒnicy ciÀnieº natych-
miast “paruje” - czyli zamienia siÅ
w aerozol szczelnie wypeûniajâcy ja-
kieÀ pomieszczenie, a nastÅpnie, naj-
czÅÀciej zasysajâc i zuÒywajâc obec-
ny w powietrzu tlen - z potwornâ si-
ûâ wybucha.
Wybuchowi towarzyszy ogrom-
ne ciÀnienie i temperatura do 3000
stopni Celsjusza. Rosjanie nazywajâ
te bomby “termobarycznymi” -
wûaÀnie od ciÀnienia i temperatury.
Bomby izowolumetryczne sâ znane
od czasów wojny wietnamskiej, z
tym Òe poczâtkowo miaûy postaå du-
Òych bomb lotniczych opuszczanych
na spadochronach. Przy zetkniÅciu z
ziemiâ bomba uwalniaûa Àmiercio-
noÀny aerozol, który nastÅpnie eks-
lpodowaû nad powierzchniâ dosûo-
wnie kilku kilometrów kwadrato-
wych. US Army bardzo lubiûa uÒy-
waå tych bomb np. dla “oczyszcze-
nia” terenu, na którym miaûy lâdo-
waå np. Àmigûowce. Boom - i potÅÒ-
ny teren oczyszczony z wszelkich
min i innych puûapek.
Bomby izowolumetryczne to
najsilniejsze bomby konwencjonalne
i w ogóle najsilniejsze bomby po
bombach atomowych. Do lat 80-tych
ubiegûego wieku byûy to jednak
bomby fizycznie duÒych rozmiarów.
Ich siûa wybuchu zaleÒaûa bowiem
od iloÀci cieczy, która zamieni siÅ w
aerozol. Amerykaºska najsilniejsza
bomba izowolumetryczna nosiûa na-
zwÅ MOAB. Jankesi nazywali jâ po-
tocznie “Mother of All Bombs”.
Jakby przez przekorÅ Rosjanie skon-
struowali w latach 90-tych bombÅ je-
szcze 4 razy silniejszâ - i nazwali jâ
OWB (“Otiec Wsiech Bomb”).
Jednak Rosjanie na potrzeby wojny z
Czeczenami skonstruowali takÒe po-
ciski termobaryczne maûych rozmia-
rów i mniejszej mocy.
Taki pocisk moÒe byå odpalony
ze zwykûej rÅcznej rakietnicy np. so-
wieckiego typu Trzmiel. Ma postaå
granatu, który zawiera w Àrodku oko-
ûo 1 litra odpowiedniego pûynu. Gdy
taki pocisk rozerwie siÅ np w Àrodku
jakiegoÀ pomieszczenia w budynku -
pûyn zamieniony w gaz natychmiast
przeniknie wszÅdzie gdzie da radÅ
(tak duÒa jest róÒnica ciÀnieº).
Szczeliny pod drzwiami - to napraw-
dÅ droga aÒ nadto szeroka. A po cza-
sie dosûownie “sekundowym” w
budynku eksploduje caûe piÅtro. Al-
bo i w mniejszym trzy piÅtra... Tak
sowieccy Òoûnierze (o przepraszam -
teraz rosyjscy) “oczyszczali” w
Czeczenii podejrzane budynki z ter-
rorystów.
W Polsce bomby termobaryczne
sâ produkowane od 1988 roku, gdyÒ
Polska jest jednym z nielicznych kra-
jów, który równieÒ posiada technolo-
giÅ ich budowy. Znana jest polska
bomba o kryptoninie “Tejsy” - ofi-
cialnie zademonstrowana po raz
pierwszy publicznie na Targach prze-
mysûu obronnego w Polsce w roku
1988.
Bomba izowolumetryczna (ter-
mobaryczna - jak kto woli) umie-
szczona w samolocie moÒe mieå ksz-
taût maûej gaÀnicy, umieszczonej np.
w pobliÒu kabiny pilotów. Technika
nie zna innego wytûumaczenia przy-
czyny, dla której z potÅÒnego kadûu-
ba samolotu dosûownie nic nie zosta-
ûo. Tu muszâ Paºstwo wiedzieå, Òe
“izowolumetryczna” oznacza, Òe
wybucha caûa powierzchnia (dokûa-
dniej caûâ objÅtoÀå). Wybuch pun-
ktowy konwencjonalnego ûadunku
zostawia zawsze duÒe zniszczenia
blisko ûadunku, a im dalej - tym
mniejsze. I zachowane tym wiÅksze
fragmenty kadûuba, im dalej byûo od
miejsca wybuchu.
Tylko bomba izowolumetryczna
rozniesie dosûownie caûy kadûub w
drobny mak!
Dowody
To o czym mówimy powyÒej - to
nie sâ Òadne hipotezy. To sâ rzeczy
pewne. Istnieje aÒ kilka niepodwa-
Òalnych dowodów, Òe tak byûo.
Tu musimy stwierdziå, Òe wy-
buch bomby izowolumetrycznej po-
zostawi charakterystyczne Àlady
tworzâcych jâ substancji na szczât-
kach wewnÅtrznej blachy tworzâcej
kadûub samolotu. Sâ one do wykry-
cia poprzez najdokûadniejszâ metodÅ
rozpoznawania Àladowych iloÀci
substancji - analizÅ spektrofotome-
trycznâ. Skûadnikiem wielu takich
bomb jest np. sproszkowane alumi-
nium. Nadto z niczym nieporówny-
walne sâ Àlady pozostawione na
zwûokach ofiar. Z powodu bardzo
wysokiej temperatury ubrania i od-
sûoniÅta skóra bÅdâ po prostu zwÅg-
lone. W dodatku w pûucach powsta-
nie charakterystyczny obraz. Mó-
wiâc najkrócej - pûuca zamieniâ siÅ w
dwie powietrzne jamy. Taki obraz,
zwany przez radiologów wojsko-
wych “powietrznym motylem”
(pûuca posiada czûowiek dwa) po-
wstaje tylko i wyûâcznie wskutek
wybuchu bomby izowolumetry-
cznej. Wystarczy zrobiå zdjÅcie ren-
tgenowskie choå jednych zwûok z ja-
ko tako zachowanâ klatkâ piersiowâ.
Stâd tak waÒna dla materiaûu dowo-
dowego jest sekcja zwûok. Tu mówi-
my o dowodach eksperckich.
tej wizyty, ale miaûem sygnaûy, Òe
Radkowi Sikorskiemu Amerykanie
zaproponowali te zdjÅcia, pytajâc
czemu Polska nie poprosiûa o pomoc
NATO w sprawie Àledztwa odnoÀnie
przyczyn “katastrofy”. Ten ostatni
zaperzyû siÅ, Òe Polska Òadnych zdjÅå
nie chce (tak mi powiadano) - bo byû
to bûâd pilota. (OczywiÀcie wszelkie
media, w tym polonijne, gdzie ubole
i razwiedka majâ wpûywy, teraz pub-
likujâ artykuûy, jak to zmÅczeni pilo-
ci siÅ mylâ, i to na caûym Àwiecie.
I jacy sâ przepracowani... Sam wi-
dziaûem taki tekst w chicagowskim
“Monitorze”).
And last but not least. Tylko
bomba izowolumetryczna wybucha
w takim specyficznym “dwutak-
cie”. Sâ to akustycznie dwa oddziel-
ne wybuchy - bo gwaûtownie rozprÅ-
Òajâcy siÅ gaz powoduje pierwsze
“boom”, po którym zaraz nastÅpuje
wûaÀciwy, nastÅpny wybuch. I to do-
kûadnie sûyszaû Àwiadek Sûawomir
WiÀniewski, montaÒysta TVP, który
akurat jechaû samochodem na lotnis-
ko nagrywaå lâdowanie Prezydenta i
towarzyszâcej mu “ekipy”. Dwa
wybuchy, niezbyt gûoÀne, po czym
niewielkâ, zaraz stûumionâ kulÅ og-
nia... I dokûadnie to do kamery “na
gorâco” powiedziaû...
Wnioski
Oni zginÅli strasznâ Àmierciâ.
I tylko ten kto wiedziaû, Òe na pokûa-
dzie jest bomba i jaka mógû zamie-
Àciå wpis na stronach internetowych
Gazety Wyborczej o godzinie
8:38:00, Òe prezydencki samolot
miaû “wypadek” i Òe nikt nie prze-
Òyû. Przypomnijmy, Òe dokûadna go-
dzina “katastrofy” to 8:39:54 sek.
(Wszystko w przeliczeniu na czas
polski, czyli Àrodkowoeuropejski.)
A takâ bombÅ moÒna byûo zamonto-
waå w tym samolocie tylko w War-
szawie... I ktoÀ, kto wiedziaû, co wy-
buchnie i z jakim skutkiem, mógû ro-
biå taki wpis, gdy ten samolot je-
szcze prawie 2 minuty leciaû... A do-
wód, na godzinÅ “katastrofy” jest
równieÒ niezbity, nasz Tu-154M
Àciâû skrzydûem liniÅ energetycznâ i
dokûadnie o godz. 8:39:50 sek. na
osiedlu mieszkaniowym przylegûym
do lotniska zgasûo Àwiatûo...
CóÒ, Michnika zgubiûa tu pycha -
chciaû byå koniecznie pierwszy, któ-
ry “puÀci newsa” w Àwiat!
BombÅ musiano umieÀciå w
Warszawie... Ale co z tego wynika -
z tym Òe chûodno i bez emocji, ale z
poprawnâ logikâ - w nastÅpnym od-
cinku p.t. “Komu bije dzwon?” A
wynika wiele i waÒnego...
Ale to nie wszystko
Wybuch takiej bomby i tylko ta-
kiej, doszczÅtnie rozkawaûkuje kad-
ûub - i to na bardzo drobne kawaûki.
Siûa wybuchu odrzuci teÒ skrzydûa i
ogon samolotu - i te fragmenty
“przekozioûkujâ” do góry nogami.
Zostanâ teÒ odrzucone na odlegûoÀå
kilkudziesiÅciu metrów od kadûuba.
To samo stanie siÅ z kabinâ pilotów,
chyba Òe bomba byûa umieszczona
blisko kabiny - wtedy z kabiny nic
nie zostanie. W dodatku siûa wybu-
chu rozniesie szczâtki na powie-
rzchni o niespotykanej w katastro-
fach lotniczych szerokoÀci i na ob-
szarze o powierzchni zbliÒonej do
kwadrata. I dokûadnie tak jest. No i
oczywiÀcie - w samolocie prakty-
cznie nikt nie ma szansy przeÒyå.
Obiektywnie nikûâ szansÅ majâ jedy-
nie osoby w czÅÀci kadûuba najbliÒej
ogona, i to tylko w takim samolocie
jak prezydencki Tu-154M. Salon
prezydenta znajdowaû siÅ bowiem
tuÒ przy ogonie i wchodziûo siÅ do
niego przez odrÅbny salon mini-
strów. To sâ jakieÀ przeszkody dla
rozprzestrzeniania siÅ gazu, ale jest
to obiektywnie szansa bardzo nikûa.
Nie ma teÒ duÒej szansy na poÒar
benzyny w zbiornikach w skrzydûach
samolotu, bo ciÀnienie wybuchu
“wypchnie” benzynÅ na zewnâtrz,
a samâ gûównâ kulÅ ognia ciÀnienie
wybuchu zaraz zgniecie. Ot, gdzieÀ
tam w trawie jakieÀ maûe poletka
skropione rozbryzganâ benzynâ mo-
gâ siÅ tliå...
Wybuch bÅdzie teÒ doskonale
widoczny na zdjÅciach wykonanych
przez satelitÅ amerykaºskiego moni-
torujâcego ten region zgodnie z poro-
zumieniami podpisanymi przez USA
z Sowietami, a potem Rosjâ, o sateli-
tarnej kontroli porozumieº o ograni-
czeniu zbrojeº... Nie obserwowaûem
Jaros³aw Kaczyñski przed trumn¹ brata.
Fot.: RZ