XI. Dekonstrukcja
…iluzją i że nic nigdy nie jest obecne całkowicie ani wobec samego siebie, ani wobec tego, kto to poznaje, wszystko zaś podlega prawu różni: grze czasowego odwlekania i antycypacji. W ten sposób Derrida powtarza tylko tezy wielkich filozofów czasu, od Heraklita, przez Bergosna, do Levinasa, którzy wskazywali na to, że rzeczywistość nieustannie się zmienia.
Derrida próbuje wypracować taki typ analizy, który nie uchybiając wymogom rozumu (Derrida wywodzi się z fenomenologicznej szkoły precyzyjnego opisywania zjawisk), ukaże jednocześnie ograniczenia logo centryzmu i filozofii przedstawienia.
Analizy dekonstrukcyjne zawsze zakorzenione w konkretnym tekście najwybitniejszych filozofów (Platon, Kant, Nietzsche, Heidegger), zmierzają do wykazania w tekście aporii, wynikających z przyjmowania jednoznacznych opozycji (rozum-nierozum, wnętrze- zewnętrze, substancja- przypadłości, duch- litera, model-kopia itd.). Myśleniu według opozycji Derrida przeciwstawia myślenie według quasi- transcendentaliów: coś jest o tyle sobą, o ile jednocześnie siebie zdradza, warunek jego możliwości jest jednocześnie warunkiem jego niemożliwości, tożsamość jest możliwa jedynie za cenę wpisanej w nią inności. Coś jest sobą tylko o tyle, o ile się od czegoś różni. Różnica ta nie jest jednak czymś zewnętrznym, ale wpisana jest w strukturę czegoś lub kogoś. Różnica różnicuje wszystko od wewnątrz i stanowi najogólniejsze prawo strukturalne dekonstrukcji, mówiące, że proces ustalania tożsamości kogoś lub czegoś nigdy nie jest zamknięty. O tym, że jakiś gest ma sens, można powiedzieć tylko wtedy, gdy zostanie on powtórzony. Powtórzenie nigdy jednak nie przebiega dokładnie tak samo, albowiem wprowadza nowy kontekst i nowe okoliczności, które nieznacznie zmieniają wymowę pierwszego gestu. Owo odniesienie do inności, która zakreśla horyzont filozoficznego myślenia, otwiera przed dekonstrukcją wymiar etyczny.
APORIA- (gr. aporos- pozbawiony drogi)- w filozofii greckiej brak rozstrzygnięcia w sporze ze względu na równowagę argumentów. W klasycznej retoryce- figura mowy oznaczająca wątpienie lub niezdecydowanie mówcy (klasyczny przykład to „być albo nie być” Hamleta). W dekonstrukcji Derridy sytuacja nierozstrzygalna powstająca wówczas, gdy warunek możliwości czegoś jest jednocześnie warunkiem jego niemożliwości. Wedle Hillisa Millera „tekst inscenizuje na sobie samym akt dekonstrukcji bez pomocy krytyka. Tekst wyraża swoją własną aporię”. Ta aporetyczność czy dekonstrukcja nazywana jest przez Millera „linguistic moment” i oznacza „moment w dziele literackim, gdy jego własne medium ulega zakwestionowaniu”. Dzieje się tak zawsze gdy dwa znaczenia danego tekst, retoryczne (figuratywne) i logiczne (gramatyczne), są wobec siebie asymetryczne i niemożliwe do uzgodnienia. Według de Mana, aporetyczność oznacza nierozstrzygalność między językiem performatywnym („jak”) i konstatującym („co”).
Tak rozumiana dekonstrukcja jest niewątpliwie filozofią zdarzenia: stara się opisać to, co nieprzewidywalne i nieantycypowane, co się wydarza, gdy odrzucamy kategorie, za pomocą których zwykle narzucamy jednostkowości zdarzenia jakąś nadrzędną ramę. „Tematem” dekonstrukcji jest więc, to co inne i nieprzedstawiane (to wątek Levinasowski) i co nie daje się uchwycić jako temat jako teza. Będąc krytycznym kontynuatorem filozofii Emmanuela Levinasa (1906-1995), Derrida problematyzuje Inność, wskazując jej dwuznaczny charakter: Inny jest najbardziej nieuchwytny i nieoswajany, choć- z drugiej strony- to on właśnie mi się narzuca, oczekując ode mnie odpowiedzi. Nie mogę go sobie całkiem przyswoić (tzn. przywłaszczyć, uczynić całkiem moim), ale jednocześnie nie mogę go pozostawić samemu sobie, poza moim horyzontem. Na tym polega paradoks , którego opisywaniem, prawie w każdej książce, w różnej postaci, zajmuje się Derrida. Inność wpisana jest w strukturę Tożsamości jako jej elementarny warunek możliwości (gdybym nie mógł się od nich odróżnić nie byłym sobą). Jest warunkiem jej niemożliwości (bo przywołując innych dla mówienia o sobie, tracę autonomię). Warunek możliwości Innego ( to, że jest wpisany w mój horyzont) jest jednocześnie warunkiem jego niemożliwości (bo w ten sposób nie może być Innym). Derrida nieustannie podkreśla, że Inny absolutnie jednostkowe zdarzenie Inności, nie podpada pod żadne pojęcie, nie daje się wpisać w żaden horyzont oczekiwań (Derrida mówi w tym miejscu o konieczności wprowadzenia wymiaru mesjańskiego do filozofii, co ukazuje jego silne jego silne związki z tradycją żydowską) i dlatego wymyka się filozofii. Filozofia Derridy, dla której jedynym sposobem na zbliżenie się do fenomenu zdarzenia jest porzucenie ściśle wyznaczonych granic filozoficznego dyskursu i próba obejścia wpisanych weń pułapek. Najlepszym narzędziem wydaje się tu literatura.
Dla Derridy literatura posiada dwa znaczenia:
Jest to przestrzeń, w której dochodzi do tematyzacji paradoksu dekonstrukcji: z jednej strony każde dzieło literackie jest zdarzeniem absolutnie jednostkowym i niepowtarzalnym, z drugiej zaś- wpisuje się w ramy instytucjonalne, pozbawiające go tej wyjątkowości. Literatura bowiem, to zarówno idiom dzieła, określający jego osobliwość urągającą skonwencjonalizowanym ramom przedstawienia, jak instytucja, czyli zbiór określających go konwencji powstałych dzięki powtarzaniu. Z drugiej strony literatura, która zawiera, według Derridy myśli o wiele bardziej przemyślane od tych, które nazywamy filozofią, staje się dogodnym narzędziem kwestionowania granic filozoficznego dyskursu. Derrida stara się z każdego swojego tekstu uczynić „zdarzenie”, w nieoczekiwany sposób odpowiedzieć na jednostkowość analizowanego tekstu (na jego podpis, sygnaturę) jednostkowością i niepowtarzalnością tekstu własnego (własnym podpisem, kontrsygnaturą czy nawet kontrasygnatą). Derrida poświęcił swe teksty wielu pisarzom (m.in. Mallarmemu, Joyce;owie, Kafce, Szekspirowi, Celanowi, Blanchotowi, Genetowi), za każdym razem pisząc inny tekst (nigdy nie wiadomo było z góry, jaką postać on przybierze). Performatywnie ( a więc pisząc, a nie teoretyzując) dowodzi jego nieuchronności: za każdym razem to samo (paradoks dekonstrukcji) wpisane jest w to, co inne (teksty Derridy pisane według innego wzorca retorycznego). Różnorodność stosowanych gatunków (dialog, powieść epistolarna, dziennik, aforyzm) oraz sposób używania języka. Derrida jest filozofem, który stara się przemodelować granice filozoficznego dyskursu, wykorzystując do tego literackie strategie.
Sama literackość, esencja tekstów, esencja tekstów literackich, zostaje podana w wątpliwość. Literatura nie posiada żadnej trwałej i niezmiennej istoty, powiada Derrida, gdyż każdemu tekstowi możemy przypisać literackość zależnie od kontekstu , w którym go umieścimy. Nie istnieją esencje, lecz tylko zmienne konteksty ich użycia. Literacki wymiar dekonstrukcji splata się z wymiarem (anty)metafizycznym oraz pragmatycznym.
LITERACKOŚĆ- Według Derridy „nie istnieją teksty literackie same w sobie. Literackość nie jest przyrodzoną istotą, wewnętrzną właściwością tekstu. Jest korelatem intencjonalnego odniesienia do tekstu, intencjonalnym odniesieniem, integrującym w sobie, jako składnik lub warstwę intencjonalną, bardziej lub mniej ukrytą świadomość reguł: konwencjonalnych lub instytucjonalnych, w każdym razie społecznych. Oczywiście nie oznacza to, że literackość jest czysto subiektywną projekcją- w znaczeniu empirycznej subiektywności lub kaprysu każdego czytelnika. Literacki charakter tekstu wpisuje się po stronie przedmiotu intencjonalnego, w jego, można by rzec, strukturze noematycznej, a nie tylko po subiektywnej stronie aktu poematycznego. Istnieją w tekście literackim właściwości, które domagają się odczytania literackiego i przywołują konwencje, instytucje lub historię literatury. Ta poematyczna struktura zawiera się (jako nierealna w terminologii Husserla) w subiektywności, jednak nie empirycznej i powiązanej z intersubiektywną i transcendentalną wspólnotą.
Dekonstrukcja i 3 zarzuty, kierowane pod jej adresem. Dotyczą one kolejna:
Ø Jej niszczącego charakteru
Ø Jej negatywności
Ø Jej hermetyczności
Inwencja
Zarzut pierwszy: dekonstrukcja to dekonstrukcja.
Wedle krytyków dekonstrukcja, chętnie zaliczana do filozofii postmodernistycznej, jest dla tradycji zachodniej niszcząca i w jej efekcie w kulturze nie ma już ani sensu, ani człowieka, ani żadnej trwałej konstrukcji. Derrida jednak nie używa słowa „dekonstrukcja”, w takim potocznym, negatywnym znaczeniu, lecz dokładnie tak jak Heidegger używał słowa „destrukcja”, kiedy namawiał filozofię do rozbiórki „zakryć”. Dyskurs Dekonstrukcyjny odnosi się do innych dyskursów budujących tradycję, przyglądając im się uważnie. Jeśli więc dekonstrukcja jest rozbiórką, to nie rozbiera ona ani sensu, ani człowieka, lecz to, co w tekstach literackich czy filozoficznych- czy szerzej: w pewnej tradycji- powiada się o sensie i człowieku i przyjmuje za oczywiste. Klasycznym przykładem tego zabiegu jest książeczka Derridy Głos i fenomen, w której zdekonstruowany (tzn. poddany poważnej lekturze) jest nie sens lub znaczenie , lecz Husserlowska koncepcja znaczenia i wpisane w nią sprzeczności. Innym przykładem może być głośny tekst Derridy Kres człowieka, który analizuje pewien typ „antropologicznego” dyskursu końca lat 60., analizuje zresztą niewątpliwie pod wpływem pewnych wątków Heideggerowskich.
Nowemu odczytaniu tradycji odpowiadać musi nowa forma, której jeszcze nie ma, lecz którą trzeba wynaleźć. Dekonstrukcja jest więc inwencją: wynajdywaniem form, konwencji, zdarzeń, aktów mowy, sposobów myślenia, strategii lektury, pozwalających „pojawić się czemuś nowemu po raz pierwszy”.
Inwencja, która dla Derridy jest równoznaczna z dekonstrukcją, jest w oczywisty sposób podzielona: z jednej strony otwiera człowieka na niepowtarzalne zdarzenie, na coś, co przydarza się po raz pierwszy, z drugiej zaś, wpisuje owo zdarzenie „we wspólną historię, przynależność do pewnej kultury: dziedzictwa, spuścizny, tradycji pedagogicznej, dyscypliny i łańcucha pokoleń”. Odkrycie tego, co nowe , możliwe jest więc tylko o tyle, o ile może być „powtarzane, wykorzystywane i wpisywane w odmienne konteksty” przekształcające tym samym owo „pierwotne” wydarzenie. Tak właśnie f-cjonuje tradycja: by wyjątkowe w swej jednostkowości zdarzenie (wypowiedź, dzieło sztuki, wydarzenie historyczne) zostało przyswojone, musi przejść przez próbę powtórzenia (reprodukcji), dzięki któremu oddaje się do dyspozycji wszystkich. By jednak zachowało swą oryginalność, domaga się jednocześnie równie jednostkowego wykorzystania. Na tym polega życie dzieła sztuki: przeżyje to tylko, które może liczyć na jego twórcze odczytywanie. To zaś, które jest tylko nietwórczo recytowane – przestaje należeć do żywej tradycji. Dekonstrukcyjna inwencja nie może być więc destrukcją w sensie negatywnym, burzącym, lecz przeciwnie: chroni ona dziedzictwo przed naturalną śmiercią w maszynie do reprodukowania gotowych klisz.
IDIOM / INSTYTUCJA- Według Derridy, dwa uzupełniające się bieguny każdego doświadczenia, w tym doświadczenia literackiego. Idiom wskazuje na zdarzeniowy i jednostkowy charakter dzieła literackiego, instytucja zaś na jego konwencjonalność. Idiom i instytucja dopełniają się wzajemnie: dzieło całkowicie idiomatyczne byłoby niezrozumiałe, dzieło całkowicie zinstytucjonalizowane- pozbawione oryginalności.
Afirmacja
Zarzut drugi: dekonstrukcja jest negacją.
Jest ze swej (destrukcyjnej, rzecz jasna) natury nihilistyczna czyli efektem zniszczenia podmiotu, sensu, historii jest poznawczy nihilizm, prowadzący do stwierdzenia, że nie istnieje obiektywna prawda, że interpretatorowi wszystko wolno i nie musi się przejmować rzeczywistością, lecz może do woli ją przekształcać wedle własnego uznania, czyli produkować fantazyjne teksty niezakorzenione w rzeczywistości. Na polu tej nieograniczonej gry interpretacji Derrida idzie wiernie śladami Nietzschego, co pozwala obu połączyć wspólnym węzłem nihilizmu.
Derrida nieustannie podkreśla, że dekonstrukcja jest gestem afirmatywnym. Jest to afirmacja umożliwiająca pojawienie się tego, co nowe. Najpierw oczywiście w przestrzeni wypowiedzi, w której utożsamia się z inwencją.
Przez afirmację należy tu rozumieć zgodę na pojawienie się zdarzenia, które nie wpisuje się w już istniejący program, nie potwierdza oswojonych kontekstów, lecz rozrywa je, wystawiając nas na ryzyko rozumienia. Zgoda zakłada, że będziemy na owo zdarzenie odpowiadać, zaś odpowiadać można jedynie , wynajdując odpowiednie- nowe formy, konwencje, akty mowy. Jeśli lektura (i związane z nią pisanie) nie będzie nieustanną inwencją, to kultura, wraz z jej arcydziełami, balansować będzie na granicy śmierci. Kultura niepodatna na dekonstrukcję, kultura niedekonsturowalna staje się ziemią jałową.
Afirmacja to wypowiedzenie „tak”, które umożliwia wszelkie porozumienie ( w tym sensie Derrida zgadza się z Gadamerem, że rozmowa będąca przesłanką rozumienia musi założyć dobrą wolę rozmówców). Umożliwia wszelką relację między ludźmi, którzy nie będą mogli do siebie mówić, jeśli nie założą wzajemnego przyzwolenia. Nawet wtedy, gdy będę komuś groził, spierał się z nim, muszę pozwolić, by zaistniał w przestrzeni, w której ja już jestem. Inicjalne „tak” umożliwia nadejście innego: zarówno nowego wydarzenia, jak innego człowieka, także w postaci wydarzenia lektury, która pozwala komuś innemu (autorowi)pojawić się w nowej postaci. „tak” znak bezwarunkowej afirmacji, jest warunkiem wszelkiej wypowiedzi adresowanej do kogoś innego, jest znakiem obietnicy, na mocy której będziemy mówili do kogoś innego i o kimś innym. „Tak” sprawia, że tą relacją rządzi prawo obietnicy, że ktoś inny już czeka na mnie, że mnie wywołuje z pustki, że zanim, zacznę jeszcze mówić, zanim jeszcze zacznę być jako Ja, zostałem- już- wezwany do mówienia przez kogoś innego. Tym samym zgadzam się na sytuację , w której obietnica mówienia powinna zostać potwierdzona , że owemu „pierwotnemu” tak powinno towarzyszyć jego powtórzenie, bez którego, nic nie będzie miało miejsca, nic się nie przydarzy. Na tym właśnie powtórzonym „tak” opiera się Dekonstrukcyjna afirmacja. Zwolennicy dekonstrukcji nie wierząc w absolutną, niezależną od lektury tożsamość czytanego tekstu, a jednocześnie zamazując granicę między tym, co literackie, a tym, co nieliterackie , własne interpretacji traktowali na równi z tekstami interpretowanymi, podkreślając ich „zdarzeniowy”, a więc niepowtarzalny charakter. Ten inwencyjny charakter, każdej lektury odpowiadającej swoją idiomatycznością analizowanego tekstu, szczególnie bliski jest Derridzie. „Lektura musi poddać się wyjątkowości [literatury]”. Derrida tę niepowtarzalną odpowiedź na tekst nazywa kontrsygnaturą lub kontrasygnatą: osobiście złożonym podpisem pod podpisem czytanego tekstu.
4