„Niech Pan przyjmie ofiarę”
Módlcie się, aby moją i waszą ofiarę przyjął Bóg Ojciec Wszechmogący.
Niech Pan przyjmie ofiarę z rąk twoich na cześć i chwałę swojego Imienia, a także na pożytek nasz i całego Kościoła świętego.
Podczas Mszy ksiądz prosi swoich wiernych o różne rzeczy. W ramach ogłoszeń parafialnych zachęca do składania ofiar na naprawę dachu kościoła lub apeluje o zrobienie porządków wokół plebani.
Gdy zwraca się do zebranych w Kościele ludzi słowami: „Módlcie się, aby moją i waszą ofiarę przyjął Bóg Ojciec Wszechmogący”, prosi o sprawę nieporównywalnie ważniejszą niż bieżące problemy parafii. Wyznaje mianowicie przed swoimi braćmi i siostrami, że jest grzesznikiem niegodnym sprawować święte obrzędy. Że jest człowiekiem o nieczystych rękach, w których jednak z powołania Bożego ma zanieść przed oblicze po trzykroć Świętego ofiarę wspólnoty. Wierni zdają sobie sprawę, że ręce, które przedstawiają Bogu chleb i wino, mające stać się Ciałem i Krwią Pana, nie są dłońmi świętego. W tym momencie wszyscy stają w prawdzie i wstawiają się za niegodnym sługą Jezusa Chrystusa.
Jeśli ktokolwiek z wiernych uczestniczących w Eucharystii na co dzień z niesmakiem opowiada o swoim duszpasterzu pikantne kawałki, jeśli w gronie znajomych ze zgorszeniem omawia szczegóły proboszczowskiej toyoty i szpanerskiej plebani, gdy chętnie słucha domysłów i plotek o czarnych i skwapliwie im wtóruje, to po słowach kapłana: „módlcie się, aby Bóg przyjął moją i waszą ofiarę”, powinien zmienić ton. Zamienić zgorszenie i plotkarskie frazy na modlitwę wstawienniczą. Będzie to szansa na zobaczenie w tym człowieku przy ołtarzu kogoś, kto, choć może nie dorasta do swojego powołania, jest mi dany przez Boga jako sługa. Potrzebuję jego rąk, aby dla mnie mocą Bożą sprawiał cud sakramentalnej obecności Pana. Aby Bóg przyjmował ofiarę z jego rąk „na cześć i chwałę swojego Imienia, a także na pożytek nasz i całego Kościoła świętego”. Jeśli zaczniemy przeżywać świadomie wstawienniczą modlitwę za kapłanów podczas Mszy, wówczas jest nadzieja, że znajdzie to swoje przedłużenie w codzienności. Jednym z powodów, dla którego ludzie odchodzą z Kościoła, jest całkowita zatrata nadprzyrodzoności w spojrzeniu na duchownych. Możemy ocalić obraz księdza jako Bożego sługi tylko wówczas, kiedy się za niego modlimy.
Przy tej okazji warto sobie zdać sprawę, że jakość życia duszpasterzy zależy w niemałym stopniu od duchowego poziomu „owieczek”. Świętość lub grzeszność promieniuje na innych: pierwsza zapala do żywej wiary, druga powoduje duchową chorobę popromienną. Najbardziej mobilizuje księdza dojrzałość oczekiwań tych, którym służy. Jeśli ich obecność na Eucharystii to czysta formalność, coś z tej płycizny wiary udzieli się również kapłanowi. I odwrotnie. Bóg wzywa nas do wzajemnej odpowiedzialności za siebie w Kościele. Do świadectwa żywej wiary i otaczania jedni drugich modlitwą.
Wojciech Jędrzejewski OP
...