Zbyt wiele
Już nie będę z tobą kłócił się
I tak nigdy nie mam racji *
- Wiesz, że to nierozsądne – Remus przeczesał palcami długie włosy Syriusza.
- Wiesz, że mnie to nie obchodzi – przedrzeźniał go, uśmiechając się łobuzersko. Wtulił się w ciepłe ramiona przyjaciela, wdychając jego cudowny zapach.
- Black. – Lupin odsunął Syriusza od siebie i spojrzał prosto w jego ciemne, migoczące radośnie oczy. – Zakazuję ci opuszczać ten dom – powiedział poważnie.
Syriusz nic nie odpowiedział, odwracając wzrok i próbując z powrotem wtulić się w przyjaciela, jednak ten trzymał go mocno za barki, uniemożliwiając mu jakikolwiek ruch. Na czole Blacka pojawiła się mała zmarszczka, ale wciąż milczał.
- Słyszałeś? – Lupin potrząsnął Syriuszem, który nie odpowiedział, wpatrując się w poranne słońce, wpuszczające swe delikatne promienie przez uchylone okno, wprost do ich łóżka. – Słyszałeś? – powtórzył.
- Słyszałem – warknął, odsuwając się gwałtownie, by znaleźć się poza zasięgiem Remusa. –I co z tego?
W oczach Lupina pojawiły się złowrogie iskierki. Jego wargi zaczęły się powoli ruszać, jednak nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Jak zwykle, gdy się denerwował, odliczał po cichu do dziesięciu. Black parsknął śmiechem na ten widok i wilkołak spojrzał na niego uważnie.
- Kiedy ty dorośniesz, Łapo? – zapytał z westchnieniem.
- Nic nie rozumiesz. – Syriusz ściągnął brwi. – Cały czas muszę dusić się w tym przebrzydłym domu. Nienawidzę go. Nienawidzę! I wszyscy o tym wiecie, a jednak każecie mi tu zostać...
- To dla ciebie najbezpieczniejsze miejsce – wtrącił ze spokojem Remus.
- Myślicie, że to coś przyjemnego – kontynuował Black, starając się zignorować przyjaciela. – Wolałbym już narażać życie tam, na zewnątrz, niż siedzieć tu... jak tchórz – wypluł ostatnie słowa, dysząc w furii.
- Syriuszu, uspokój się. – Remus uśmiechnął się pogodnie. - Tak jest najlepiej...
- Nie! Nie jest najlepiej. Przestań wciskać mi kit – warknął, strzepując rękę Lupina ze swojego ramienia.
Wydawać by się mogło,
Że jesteśmy źle dobrani
Lupin poruszył się niespokojnie, próbując strząsnąć dłoń Blacka ze swojego uda. Pozostali członkowie Zakonu Feniksa siedzieli wokół nich, obradując w skupieniu, podczas gdy Syriusz, z pełnym zadowolenia uśmiechem na twarzy, najnormalniej w świecie dobierał się do niego. Wilkołak starał się złapać rękę przyjaciela, jednak ten był szybszy i za każdym razem mu umykał, chichocząc wesoło.
Lupin rozejrzał się po zebranych, upewniając się, że nikt niczego nie zauważył. Te kilka sekund nieuwagi w zupełności wystarczyły Syriuszowi. Jednym zwinnym ruchem złapał nogę przyjaciela, ściskając palcami jego skórę i wolnym, lecz stanowczym ruchem przejechał dłonią do góry. Remus wciągnął ze świstem powietrze, kiedy Black wsunął palce między jego uda.
Snape spojrzał na nich zażenowany i Remus spłonąłby rumieńcem pod tym karcącym spojrzeniem, gdyby nie fakt, że dostatecznie się już rumienił. Syriusz wyszczerzył zęby, a na jego twarzy malował się wyraz triumfu.
- Jak mogłeś?
- O co ci chodzi, Lunatyczku? – zapytał Syriusz przymilnym głosem.
- Ty... obmacywałeś mnie – wyjąkał Remus– przy ludziach... przy wszystkich członkach Zakonu! – Lupin aż dygotał, spinając mięśnie i szczęki, a jego serce wydawało się zaraz wyskoczyć z klatki piersiowej.
- Uspokój się – odpowiedział beztrosko. – Czasem trzeba się zabawić.
- Nie w taki sposób – syknął Lupin.
- A ja uważam, że właśnie w taki – odparł z zaciętą miną Łapa.
- Widać bardzo się różnimy – wyszeptał Remus i odwrócił się na pięcie. W kilka sekund znalazł się przy drzwiach i naciskał klamkę. – Do widzenia.
- Przyjdź jutro po południu – rzucił Syriusz, odprowadzając wzrokiem przyjaciela.
Najgorsze jest jednak
To twoje rozczarowanie
Wiem, zapomniałem ci powiedzieć,
Że jestem zakochany
Księżyc oświetlał swym srebrzystym blaskiem posiwiałe włosy Remusa, kiedy ten wpatrywał się w niego, leżąc nieruchomo, plecami do Syriusza. Jego nagą skórę zdobiło kilka blizn i ran – niektóre nawet nie były jeszcze zagojone. Black wodził szczupłymi palcami po torsie Lupina, spoglądając razem z nim na dużą, jasną kulę na niebie, która była źródłem ich problemów, ale także i uczuć...
- Coś ty taki ponury, Lunatyczku? – szepnął mu do ucha Syriusz.
- Dlaczego taki jesteś? – zapytał Remus, po dłuższej chwili.
Black zastygł, zupełnie zbity z tropu. Ciemne chmury okryły księżyc pogrążając ich na dłuższy moment w zupełnych ciemnościach.
- Jaki?
- Taki lekkoduszny, nieodpowiedzialny. – Lupin przewrócił się na plecy. – Jesteś jak nastolatek...
Syriusz prychnął tylko. W mroku nie widział twarzy Remusa, która zawsze kryła najwięcej różnych emocji i uczuć, nie potrafił odczytać, czy przyjaciel tylko żartuje, czy mówi poważnie. Lunatyk podniósł dłoń do czoła Blacka i odgarnał z niego kilka niesfornych kosmyków.
- Jestem dorosły – stwierdził dobitnie Syriusz.
- Czasami tego po tobie nie widać – odparł z powagą Remus, a jego głos stał się nagle ciężki. Podniósł lekko głowę, nakrywając usta Blacka swoimi własnymi. Język Łapy połaskotał go delikatnie w wargę i Lunatyk uśmiechnął się mimo woli.
- Postaram się zmienić – wyszeptał Syriusz po dłuższej chwili, kładąc się obok Remusa. – Bo... bo ja... – zawahał się. Bo cię kocham, pomyślał, jednak odpowiedział tylko. – Bo może masz rację. – Słowo kocham niosło za sobą zbyt wiele...
Wiem, potrzebujesz tego,
Czego ja nigdy mogę ci nie dać
- Jak długo już jesteśmy razem? – szept Remusa zmącił ciszę nocy i wprawił Syriusza w dziwne odrętwienie. – Rok? Czy może dwa? – zastanawiał się na głos.
Black wpatrywał się tępo w ciemny sufit, ściskając w dłoni palce przyjaciela. Nie liczył, nie miało to dla niego większego znaczenia. Po prostu byli – prawie co noc uprawiali cudowny seks, prawie każdego ranka jedli razem śniadanie, niemalże co popołudnie zasiadali wspólnie do obiadu. Ale czy byli razem?
- Jak myślisz? – zapytał Lupin, spoglądając kątem oka na swojego przyjaciela, który tylko wzruszył ramionami. Remus uśmiechnął się lekko. – Nie uważasz, że czas coś z tym zrobić?
- Co masz na myśli? – Ciemne oczy Syriusza rozszerzyły się w niemym szoku.
Lunatyk podniósł się na łokciach.
- Dobrze wiesz, co – Uśmiechnął się pogodnie, kreśląc na policzku Łapy serduszko. Zaśmiał się ze swojego zachowania i spojrzał wyczekująco na przyjaciela, który wpatrywał się w niego przerażony.
- Chyba nie myślisz o małżeństwie – wyjąkał.
- Owszem, myślę.
- Nie – powiedział po prostu Syriusz, spoglądając wyzywająco na Lunatyka.
- Co „nie”? – zapytał nieco poirytowany, a w jego oczach pojawiły się dziwne iskierki, pełne żalu i rozczarowania.
- Nie chcę małżeństwa – wyjaśnił Black. – To niemożliwe – dodał po krótkim zastanowieniu.
Remus zaśmiał się nerwowo, podpierając głowę na ręce. Nadzieja jakby nagle się gdzieś ulotniła, nie pozostawiając po sobie dosłownie nic. Mężczyzna wciągnął powietrze.
- Dlaczego?
- Bo nie – odpowiedział dobitnie Syriusz. – To nie dla mnie.
- Jak to nie dla ciebie? Małżeństwo jest dla wszystkich. A jeśli chodzi o formalności, to Dumbledore na pewno by nam pomógł.
- Nie chodzi mi o formalności – przerwał mu Black i spojrzał poważnie na Remusa. Przełknął ślinę. Nie chciał go zranić, nie miał też tyle odwagi, by powiedzieć mu prawdy. Jego zachowanie było niedorzeczne, doskonale o tym wiedział. – Nie chcę tego.
Lupin spochmurniał i położył głowę na wygniecionej poduszce, odwracając wzrok od przyjaciela. Zabolało. Syriusz leżał nieruchomo, wciąż wpatrując się w Lunatyka i gdyby ten spojrzał na niego, zobaczyłby w jego oczach tęsknotę i ciche przeprosiny. I wtedy by zrozumiał...
_____________________
* Myslovitz "Alexander"
...