Zło uwodzi w siedmiu krokach
Philip Zimbardo
Chociaż mówi się, że niezbadane i kręte są ścieżki zła, odkryłem jego zaskakująco prostą formułę. Wystarczy siedem kroków, by najzwyklejsi spośród nas – a nawet ci dobrzy – zaczęli czynić zło. To niewiarygodne, jak niewiele wysiłku ta podróż wymaga, jak naturalne wydaje się staczanie, jak ten sam scenariusz bywa w kółko odgrywany dla nowych i starych widzów, którzy nawet nie zdają sobie sprawy, że słono zapłacili za bilet.
Na każdego, kto co noc modli się „zbaw nas ode złego”, przypada sąsiad, który w tym samym czasie po cichu przekracza granicę pomiędzy dobrem a złem. Podąża za nim jego przyjaciel, nieświadomy tego, jak szybko można zsuwać się po równi pochyłej, która prowadzi do zła. Wujek Charlie, „sól ziemi”, po kryjomu posypuje chleb nasz codzienny szczyptą pieprzu, opowiadając podczas obiadu w Święto Dziękczynienia rasistowski dowcip. Twoje dziecko dokucza trochę nieśmiałemu koledze, ale przecież się nad nim nie znęca. Jego nauczyciel mówi jakiejś uczennicy, że jest głupia, by dać jej nauczkę. Jane rozsiewa plotki, że nowy uczeń w klasie ma najlepsze stopnie, bo ściąga. Twój szef ma rację, ucierając zarozumialcom nosa. Polityk, którego podziwiasz, ciągle mówi o ściganiu przestępców – wprawdzie przestępczość spada, ale polityk wie, że budząc lęk dostanie więcej głosów od ludzi, którzy utracą poczucie bezpieczeństwa.
Epizody w scenariuszu zła
Szatan zadowala się odgrywaniem epizodów w scenariuszu zła. Chętnie mówi nie wprost, wtrąca się tylko w szczegóły, ogranicza ingerencje reżyserskie do didaskaliów. Ukrywa swoją charyzmatyczną moc pod wieloma maskami. Co ciekawe, jego ulubione przebrania to maski cierpliwości, pozornej obojętności i dobroduszności.
Co najważniejsze, Szatan najbardziej lubi uwodzić naprawdę dobrych ludzi; za niegodnych siebie uznaje i gardzi tymi, których „natura” i tak popycha ku ciemnej stronie. Listę jego kandydatów otwierają ci, którzy są przekonani o swej odporności. To są najłatwiejsze ofiary, ponieważ nigdy nie zauważają, jak moc zła krąży wokół nich, jak wkrada się pod iluzoryczny pancerz ich wewnętrznej siły.
Przygotowując się na spotkanie ze złem, wyobrażamy sobie zwykle, że nadjedzie oślepiając nas światłami, że się z nim czołowo zderzymy wśród ogłuszającego huku. A kiedy naprawdę dochodzi do spotkania ze złem, zauważamy co najwyżej małą plamkę w bocznym lusterku, odczuwamy leciutkie stuknięcie, przez ułamek sekundy widzimy odbicie w szybie. Zło nas niszczy, ponieważ jest subtelne, zamaskowane, wszechobecne.
Chociaż mówi się, że niezbadane i kręte są ścieżki zła, odkryłem zaskakująco prostą formułę. Wystarczy siedem kroków, by najzwyklejsi spośród nas – a nawet ci dobrzy – zaczęli czynić zło. To niewiarygodne, jak niewiele wysiłku ta podróż wymaga, jak naturalne wydaje się staczanie, jak ten sam scenariusz bywa w kółko odgrywany dla nowych i starych widzów, którzy nawet nie zdają sobie sprawy, że słono zapłacili za bilet. Przyjrzyjmy się Programowi Siedmiu Prostych Kroków Uwodzenia przez Zło.
Krok pierwszy: nie rób nic
Nic łatwiejszego. Czy można pobłądzić, jeśli nie robi się nic złego? Taksówkarz zaczyna ci opowiadać swój ulubiony seksistowski dowcip, z tych klasycznych o „cyckach i dupie”, z którego pasażerowie-mężczyźni zawsze się śmieją. Wzruszasz ramionami, chciałbyś, żeby dał sobie spokój, ale nic nie robisz, więc zaliczy cię do klientów, którym dowcip się spodobał. W centrum handlowym jakaś kobieta uderza małego chłopca, potrząsa nim. Zastanawiasz się, czym to dziecko mogło ją tak rozwścieczyć, ale nie interweniujesz. Twoja przyjaciółka mówi ci, że nowa dziewczyna w klasie jest tak popularna wśród chłopców, bo to „dziwka”. Pytasz, skąd to wie. Odpowiada „To oczywiste”. Kiwasz głową: „No cóż”. Reputacja dziewczyny jest na zawsze zniszczona. Pasażer w metrze skulony jęczy. Być może źle się czuje i potrzebuje pomocy, ale może jest po prostu pijany – czyli jest sam sobie winny. Tak czy inaczej, postępujesz zgodnie z regułą: nie mieszaj się w nie swoje sprawy. Przecież gdybyś zdecydował się mu pomóc, spóźniłbyś się na spotkanie, a dookoła jest pełno ludzi, którzy powinni mu pomóc. Zauważasz, jak kilku policjantów bije faceta. Oczywiste, że posuwają się za daleko. Jeden z nich dostrzega, że się im przyglądasz. Uśmiechasz się nerwowo, bez słowa, i on już wie, że na nich nie doniesiesz. Biją dalej.
Nicnierobienie, kiedy trzeba coś zrobić, odwracanie wzroku, kiedy trzeba dokładnie się przyjrzeć – w ten sposób Zło dostaje wstępne pozwolenie na działanie. Sprawcy zła wykorzystują bierność obserwatorów, którzy dzięki niej stają się ich wspólnikami. Brak działania może być wzięty za milczącą zgodę.
Pomiędzy biernym statystą i wykonawcą głównej roli zawiązuje się w subtelny sposób niewerbalna konspiracja, dzięki której dramat pt. „Zło jako brak działania” może być wystawiony.
Krok drugi: bądź w miarę wierny swoim ideałom
Ważne jest, oczywiście, by mieć własne zdanie na temat tego, co to znaczy być dobrym, moralnym człowiekiem i czego można oczekiwać od innych. Tylko kto chciałby być „niewolnikiem przepisów”? Dzięki małemu, niewinnemu kłamstewku można czasem załagodzić nieprzyjemną sytuację, a wykorzystując okazję do nagięcia przepisów, możemy pomóc nie tylko sobie, ale także innym. Przecież: „Bez ryzyka nie ma wygranej”, „Z tych, którzy tylko siedzą i czekają nigdy nie ma pożytku”, „Trzeba wykorzystywać okazje”, „Grzeczne dziewczynki idą do nieba, niegrzeczne idą tam, gdzie chcą”. Dzięki takim aforyzmom szybciej pędzimy ku złu. Niewielkie odejście od kodeksu moralnego, ledwo dostrzegalna gra na linii, która wyznacza granice moralności, moment celowego zaniedbania dobra, wszystko to pozwala złu wsunąć stopę w drzwi.
Krok trzeci: szanuj władzę i postępuj zgodnie z regułami
Oto dziecko szanuje starszych i robi to, co mu się każe, bez pytania i bez oporu. Czy rodzic może chcieć więcej? Posłuszeństwo wobec zwierzchników to podstawowa cecha osób, które idą za przywódcami i są pożytecznymi obywatelami. To właśnie zwierzchnicy często ustalają zasady postępowania, bądź przemycają je pod postacią wskazówek etycznych i pilnują ich przestrzegania za pomocą nagród bądź kar. Co ciekawe, często ci, którzy zasady tworzą, twierdzą, że sami im nie podlegają. Natomiast używają swoich reguł, zwłaszcza tych nieprecyzyjnych i zmiennych, by kontrolować zachowanie ludzi, którzy mogliby kwestionować prawowitość ich władzy. Władza tym bardziej się umacnia, im więcej obywateli podporządkowuje się jej arbitralnym decyzjom. Nikt jednak nie uczy dzieci, jak odróżniać władzę sprawiedliwą od niesprawiedliwej. Nikt nie uświadamia im różnicy między władzą czyniącą dobro a tą skorumpowaną. Ślepe posłuszeństwo wobec niesprawiedliwej władzy i bezmyślne podporządkowywanie się zniewalającym zasadom może przemienić kochające wolność demokracje w faszystowskie dyktatury.
Krok czwarty: graj dla zespołu
Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego; najważniejsza jest drużyna; poświęcaj własne ambicje na rzecz sukcesu zespołowego. Kiedy tych sportowych sloganów używa się w takich dziedzinach jak biznes lub polityka, stają się żądaniem bezwzględnego poświęcenia dla grupy. Kiedy nieetyczny system wywiera wpływ na decyzje, wówczas indywidualne wartości etyczne zostają odsunięte na boczny tor. Kłamstwo, oszustwo, fałszerstwa w księgach rachunkowych, tolerancja dla korupcji – dzięki temu poszczególni gracze mogą się przyczyniać do sukcesu całego zespołu. Lucyfer uwielbia takie zespoły.
Krok piąty: dziel się odpowiedzialnością
Kiedy w grę wchodzi wzięcie na siebie odpowiedzialności za zły czyn, wszyscy chętnie dzielimy się z innymi ciężarem winy. Zamiast brać całą winę na siebie, rozpraszamy ją. Łatwiej jest robić pewne nie do końca etyczne rzeczy, jeśli nasi zwierzchnicy są gotowi wziąć za nas odpowiedzialność. Jeśli pozbywamy się odpowiedzialności bądź ją ograniczamy, czyny niegodne nie obciążają już tylko naszego rachunku. Co więcej, możemy przekonywać innych, by unikali brania odpowiedzialności za swoje czyny, obiecując im, że część winy weźmiemy na siebie. Czyli możemy im również pomóc przekroczyć granicę.
Krok szósty: ceń swoich bliskich i ludzi takich, jak ty
Tacy jak my stanowią krąg rodziny i przyjaciół i w naszych oczach nie są zdolni zrobić nic złego. Ufamy im bezapelacyjnie, wierzymy w ich niewinność kiedy ich czyny zdają się naruszać społeczne normy, zatrudniamy ich zamiast innych, bardziej kompetentnych i uczciwych. Wywiązujemy się z naszych zobowiązań wobec nich. Rozróżniamy między „nami” i wszystkimi „innymi”.
„Oni” to ci, którzy nie należą do naszej grupy. Kiedy w ten sposób zdefiniujemy „innych”, odkrywamy, że różnią się od nas cechami, które czynią ich gorszymi, niegodnymi zaufania i niebezpiecznymi. Samo ich istnienie stanowi zagrożenie dla naszego sposobu życia. Trzymamy się z dala od nich. A pomagają nam w tym stereotypy, ponieważ dzięki nim możemy traktować „innych” jako mniej ludzkich. Szatan jest mistrzem dehumanizacji.
Krok siódmy: znajduj powody, by wierzyć w dobrą ideologię
Chcemy wierzyć, że świat jest sprawiedliwy, a ci, którzy nim rządzą, robią co w ich mocy, aby poprawiać nasze życie. A rządzący często udają, że to właśnie robią. Deklarują przywiązanie do jakiejś szlachetnej zasady, która zarysowuje abstrakcyjny, a zarazem pożądany cel. Ideologie są jak pyszne ciasto gruszkowe – wypiekane z gruszek rosnących na wierzbie. Wypieka się je w piekarnikach rozgrzanych ponad miarę. Możemy spędzić resztę życia tłumacząc, dlaczego jego pieczenie było dobrym pomysłem, a mimo to placek się spalił. Chleb Lucyfera nigdy nie rośnie, nawet w Piekarni Bezpieczeństwa Narodowego. Poświęcamy rzeczywistą wolność, w zamian otrzymując złudną obietnicę bezpieczeństwa. Ideologia może stać się najgroźniejszą bronią masowego oszustwa i rażenia.
To w zarysie wszystko, czego trzeba, by powoli przekształcać dobrych ludzi w tych, którzy czynią zło. Prawda, że niewiele? Można jednak zapytać: skąd mam wiedzieć, czy robiąc któryś z tych kroków staję po stronie diabłów, czy aniołów? Na początku wszystkie one wydają się racjonalne. Co mogę zrobić, aby zmniejszyć swoją podatność na zakręty, które prowadzą ku złu?
Strategie odkupienia i oporu wobec Zła
Nie wystarczy modlić się do Boga, by nas nie wodził na pokuszenie. Wziąwszy pod uwagę subtelne sposoby działania zła, musimy najpierw wyostrzyć nasze „wykrywacze”. Spowolnić automatyczne przetwarzanie otrzymywanych informacji. Przestać polegać w percepcji na wcześniej ustalonych kategoriach, dla których mamy gotowe, nawykowe reakcje. Większość wydarzeń w strumieniu życia układa się w ciągi: możemy oczekiwać, że po A nastąpi B, a potem C. Ale kiedy po A następuje C, w naszych głowach powinien odezwać się dzwonek alarmowy. Oto twój szef zachowuje się zwykle w sposób powściągliwy i rzeczowy. Pewnego dnia chce, żebyś został po pracy, a wtedy prosi cię o małą przysługę. Zanim zdąży wyjaśnić, o co mu chodzi, powiedz sobie „alarm dla WN” [Wykrywacza Nieciągłości – przyp. tłumacza]! To może być fałszywy alarm, ale jesteś teraz przygotowany, by nie dać się łatwo wciągnąć, gdy szef cię chwali, że grasz dla zespołu, po czym poprosi cię, żebyś się zastanowił nad pewnymi liczbami w budżecie, które nie bilansują się tak, jak on by chciał. Chce, żebyś fałszował księgi – dzisiaj tylko troszkę, ale, krok po kroku, mogą zostać zdefraudowane miliardy.
Teoria zużytych skryptów
W wielu sytuacjach inteligentni ludzie robią głupie rzeczy, a dobrzy ludzie czynią zło, ponieważ polegają na sprawdzonych, ale zużytych skryptach i nie zastanawiają się, czy pasują one do obecnych warunków. Dowodzą tego badania Ellen Lander z Harvardu nad stanem bezrefleksyjności. Nie wahaj się wysłać sygnał alarmowy do swojej kory mózgowej; nawet wtedy, kiedy w dobrze znanych sytuacjach twoje zwykłe reakcje ciągle dominują, chociaż są przestarzałe i nieadekwatne. Włącz krytyczne myślenie. Domagaj się dowodów na poparcie wypowiadanych twierdzeń. Żądaj, żeby ideologie były opisywane na tyle dokładnie, by można było oddzielić ich retorykę od ich treści. Wyobrażaj sobie przyszłe konsekwencje czegoś, co ty bądź ktoś inny ma właśnie zacząć. Odrzucaj proste rozwiązania jako sposób na szybką naprawę złożonych problemów osobistych bądź społecznych. Jeśliby działały tak, jak to się obiecuje, problemy te już dawno byłyby rozwiązane.
Bądź czujny i świadomy ram – często są one bardziej przekonujące niż zawarte w nich argumenty. Co więcej, najbardziej skuteczne są takie ramy, które wydają się być po prostu zdrowym rozsądkiem. Wpływają na nas, chociaż nie zdajemy sobie z tego sprawy. Pragniemy, by rzeczy były ukazywane jako „rzadkie”, nawet gdy jest wprost przeciwnie. Unikamy sytuacji opisywanych jako potencjalne porażki i wolimy to, co się przedstawia jako potencjalny zysk, nawet gdy chodzi o to samo. Nie chcemy słyszeć o 40-procentowym ryzyku utraty X w zamian za Y, ale chcemy 60-procentowej szansy na wygranie Y w zamian za X. Językoznawca George Lakoff jasno pokazuje w swoich pracach, jak ważne jest, by sobie zdawać sprawę z siły ram i równoważyć ich podstępny wpływ na nasze emocje, myśli i głosy.